Jak krakowski mędrzec, tajemniczy, namacalny duch przybyły spoza czasu, spoza przestrzeni
On na ulicach Krakowa nauki swe głosił: „albo wódka albo bóg, albo wódka albo bóg”
Ja z dwojga tego – tej kobiety i tego mężczyzny wybieram zmysły, ich nieznośny, ale prawdziwy znój i trud
Bo wódka mami i swym wężowym jadem zatruwa nasze ciała
Bo bóg istnieje, a go nie ma, bo bóg swe trony na ołtarzach zbudował, a nam z nich nie króluje, nie przewodzi ziemskim imperiom
„Albo wódka albo bóg, albo wódka albo bóg” - duch prawdziwie się nasyca, oni zaprzeczają poznaniu, widzę sensualnego stworzenia pasjonujący świat, do których prawdziwych bram już czas mi podążać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz