Przed rzeczami ostatecznymi drogi, na których badałem nieogarnione
Skończyły się, to gorzka niespodzianka, dane mi już tylko zobaczyć narkotyczną feerię barw, z których nie mogę wyrzeźbić wizji duszy
Duszo, dlaczego w twym lustrze siebie nie widzę, czy uciekłaś nowo narodzona w ciało mego anachronicznego zawiązka?
Duszo, żadna linia mego zmysłu nie sięga ciebie, czyż siostra metempsychoza wskazała do ciebie moją drogę, gdzieś wcześniej ukrytą w innym kraju, na innej wyspie czy kontynencie?
Przed rzeczami ostatecznymi upadłem, ze wściekłością rażę swym wzrokiem-piorunem głębokie ziemie
Te rzeczy ostateczne to ty, ciemności, za której bezbarwną zasłoną może zawarte moje marzenie wiary, za której bezbarwną zasłoną może tylko zima, może tylko kości
Lecz słaby człowiek jestem, w odludnym więzieniu agnozy osadzony, poza celę nie sięgam oczyma, które zabierają ze świata słowa, czyny, dzieła i sytuacje
Niech to, czym żyje, niech to wyda werdykt moim prochom, niech to przesądzi o mojej przyszłej pamięci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz