Słońce żwawe w swym cieple oblewa suchą trawę
Wzywa ona poprzez modły wschodniego ludu, ku z kruszców słodkich jak mleczne jezioro tronowi Iluvatara, ofiarę słowną błagalną
Deszcze, która zbawienie zaniosą zapokojne, by nowa muzyka, z kitar, fletów i lir Ainulindale kolejną Ardę sformowała ku nowym radościom
By przeżył ten człowiek w dwa synonimiczne antagonizmy utworzony, aby cios śmiertelny jak krasnoludzkim toporem zadał spełnionemu już proroctwu
Czyż jak zaratusztriański namaszczony zatopieni w tej cienistej toni Pallando i Alatar, ku czyjej glorii, ku jakiemu rozkazowi, czy ze swych nici żywota upletli swej śmierci bezsprzeczne i grzmiące przeznaczenie?
Pływają promienie boskiego słońca przed obliczem Easterlingów, czyż one gotują ich ręce do kreacji wojowniczego kalifatu, niczym garncarz wymodelują nowy, straszny i chwalebny jak Imperium Rzymskie los?
Niebieskich odcieni niebiosa wiatr posyłają, by między trawami jak pomiędzy palcami przemycać głos Iluvatara, Valarów drogi brukować w tych przestrzeniach między ziemią a słońcem
A już chyba zapomniały te zachodnie plemiona, że i tam z cząsteczek wiary można zbudować rozumu łuk triumfalny, który Drugie i Trzecie złączy i wzniesie Pierwsze
A węże i szczury zostaną przegnane do żyjących, bitnych podziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz