Cóż ci słońce jest, że skrywasz się za horyzontem?
W ciemne niebiosa jak aniołowie na ziemię zesłana ciemniejąca, purpurowa poświata
Cóż ci, poświato jest, że swą ekspresją te bloki na Wita Stwosza czy iglicę radiostacji oblewasz ciemnymi masami, co słońce zepchały w tą tajemniczą toń, którą widzi tylko lekka wyobraźnia?
Napnę niebiosa, by zobaczyć letni dzień, za którym ciało gorzko płacze, pod pozornym ciepłem
Lecz zimy natarcie jak na polu bitwy muszę przetrwać, odbić z jej niewoli letnie słońce
Lecz człowiecze słabości we mnie tkwią - i czekać tylko w nadziei pozostaje, kiedy rodzący się ogień marcowy roztopi apatyczne śniegi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz