Przed imperium gopników poległem po raz drugi
Przed imperium gopników poległem po raz trzeci
Czemuż złoto mądrości i odwagi nazwać muszę zardzewiałym żelazem spływającego krwią tchórzostwa?
Czy artystyczna odwaga to sztylet, który przebija politykę i społeczeństwa, by ujrzały prawdę, ale i wyboiste drogi uliczników zamordystycznie wyrównuje?
O świecie dyskutujący z przemocą, czy jej słowa są lustrem jej urody, jakie masz oblicze, przemocy, co się obwołujesz despotycznie najświętszą matroną?
Czemu twa pustynia pożera łapczywie oazy radosnych bogów, którzy zrywają dla ludzkości figi i daktyle, by piękno chłodziło w długie, gorące dni szum walki, która piszczy i wrzeszczy z bezsilności nad potokami umysłów
Niech szabla z szablą krzyżuje się w klatce Faraday'a, niech krew zmywa krew na ścieżkach piwa, kokainy i grzmiących tatuaży
Lecz niech nie słyszę gwaru bitwy, co jego chaos i moje ogrody zmiażdży w uścisku wodza i jego gwardii
Słodyczy euforii, nie przemijaj, czekam na ciebie na przełomie dnia zwycięstwa i nocy klęski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz