Idę skalistą drogą - z niej ku widnokręgowi kroczą mój przyjaciel Narcyz i mój kochanek talent
Biesiadują na wzgórzach osmolonych płomieniem pożądania, w wirze tańca dotykają piekielnego raju
Narcyzie, twa miłość ma perlisty śmiech, strąćże z wieży sądu życia moja kochanka talent
A on odrośnie jak krzak na pogorzelisku, a ty się nim zaopiekujesz, bo słowami wciąż opływa jak wiatr, który szumy spokoju kreuje w odległych lasach
I wtedy zanikniesz, Narcyzie, a z twoich prochów narodzi się w trudzie człowiek, ulepiony z doświadczeń jak Adam przez Boga
Bo słońce jeszcze podtrzymuje niebiosa wiary, i ono umrze, lecz ja umrę spełniony, bo zobaczyłem krzyczącą niedoskonałość, która utraciła starczy smak zgorzknienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz