Stalowy statek, sprzymierzony z energopromieniami
Krosuje się z dźwiękami rejlpędu, złote słońce kładzie nań rozgorzałe dłonie, żeby ten świetlny blask, choćby przykryty deszczami jesieni, śniegami surowej zimy, obficie darował mijanemu krajobrazowi
Ten zachodni glamszyk, manifestujący się w zaokrąglonej krawędzi, prędkim, zimnym temperamenice, czy on zniknie w mechanicznym horyzoncie?
Enki, ełki, etki, supki, semki, samki - znika to w elektrycznym ogniu edki sto sześćdziesiątej pierwszej
To królowa codziennie swe pałacowe sale otwiera polskim pejzażom, w nich wygrawerowany ojcowski dźwięk tłokodywajzów, famachin z dalekich, paratajemnych świątyń, zwyczajnych, matematycznych figur, a w nich ofiara niezbędna dla karmiącej nas ziemi jak w przepasanym krwią domu Huitzilopochtli
Martwe srebro z rozbłyskami czerni płynie poprzez ten elektrycznych statek, fabrzeka kreatywnego błogosłąwieństwa, a w trzewiach przyszłość jak szklane domy z Państwa Jedynego, infory, selenofory, rasty, glidery i uldery ze świata zabłąkanego gdzieś koło Klavestry
Strzela światłami ta edka, krocząc ze światłami starymi i nowymi, gęstymi i rzadkimi, jak ptasie piórko z lekka
Elektryczny Koenigsegg, Audi i Porsche na stalowych, ciężkich i nieprzejednanych kołach - elektromaster jaśniejącej przyszłości, cichy protoplasta krańca dyzlowieku, który odejdzie z komory burzliwej intensywności do rozleniwionej skrytości, satysfakcjonującej, nagromadzonej sytości
Edko, w tobie ucieczka od zapomnienia tego świata, z wiekami Asimov'a i Herbert'a terminusko-kaladańska para, do twej namiętnej, wirtualnej, krągłej kibici będę powracać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz