Te święte fabryki, których ramiona hal gromadzą złoto i srebro braminów oraz kszatrijów, które zbierają dżizję śudrów i dalitów
Na nierównomapach w maszynach wyje duch postępu, w faktoriolustrach taneczne kroki swego mechanicznego baletu odmierza ten duch postępu
Po ulicach delikatnie i z głośną dumą płynie szał strumieni echostali, tak, to wszystko odmierza ten duch postępu!
W portale industrialnych świątyń spoglądam z ekonomiczną pokorą, choć za maską renesansowego fresku wielkopłytowy blok, jakich tutaj niezmierzone, ciężkie pola
Niech uderzenie maszyny wykuje ten słoneczny, błogi żar, za którym tęsknią miejskie dżungle!
Niech haniebnego końca nie będzie dla mechanicznej symfonii!
Tak, ta symfonia to ryk prześladowanych, krzyk uciemiężonych, wołanie do bóstw, co nadzieją udręczonych jest ich rajska eschatologia
Lecz i ta symfonia to lew i krowa, co ze sobą razem się pasą, to przepowiednia, która ziści jedność i przymierze, nie wygna w zimny kosmos Gaję i Artemidę
To moja religia, której słów i czynów nie zgasi żaden iluzji narkotyk, żadna zła powódź, która rozmnaża spustoszenie
To nasze religie, które słońce jedno rozsieją w wiele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz