Wiedzo, twe kroki słyszę za tobą, i we myśli się wlewasz niczym woda
Wiedzo, zaklinam cię na wszystkie me honory, czy zmierzam z tobą na Golgotę?
Wiedzo, wiem, gdzie kończy się kosmos, i gdzie zaczynają się zaświaty, lecz miłości rzuciłaś mi okruchy bez wartości tego świata
Wiedzo, ciebie kocham i ciebie nienawidzę, jak złączyć te połówki ognia i wody?
Wiedzo, czy mnie sprzedałaś diabelskiemu nasieniu, czy dokonałem targowego interesu, wymieniając miłość na leksykony i encyklopedie?
Wiedzo, jedyna ma przyjaciółko, czy mnie kochasz, obdarowując mnie siebie samą?
Wiedzo, ciebie zabieram na autobusowe przejażdżki, i na stadion, i do parku, i do restauracji
Wiedzo, tyś żelazem, a ma gonitwa za miłością złotem
Wiedzo, jakie twe miłosne doświadczenie, że mi o tym nie mówisz?
Niech me oko nie pozna znajomych twarzy, niech me serce zapomni dobrych momentów płomień, niech pląta mi się spojrzenie na świat, niech zapomnę młodzieńczy rejs w słońcu
Jeśli ciebie, miłości, nie dosięgnę, a dosięgnę znów leksykonów i encyklopedii, tam, gdzie tylko bezduszną jesteś definicją
Wyruszam do ciebie, Lourdes i Jasna Góro, tam, gdzie relikwie dusz poskładam i w miłość połączę
Lecz przekleństwo niech rodzi przekleństwo, jeśli znów dosięgnę leksykonów i encyklopedii, a zapomnę na ułamek sekundy o mej pielgrzymce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz