Dębowe drzewo nadziei korzeniami już sięga jądra tej planety życia
Latami dojrzewało w ciemnym lesie zwyczajnych pomyłek
Lecz zwyczajność to niezwykłość dni, które patrzyły na nocne, deszczowe niebo, odrzucające światło gwiazd, które jak do raju spełnienia miały w triumfie prowadzić
Lecz wiatr dobrych uczuć ku piekłu frustracji odsyła chmury, te ciemne chmury miażdżącej melancholii
Jednego roku pozbawiony wyboru, wokół szalały obrazy wojny, w której eliminowałem wroga - siebie
Drugiego roku zakwitała z blaskiem aureola możliwości, zaczęły z niej płynąc fale ukojenia, co objąć chciały umysł wypełniony pustką skaz dawnych dni
Trzeciego roku statki rozpaczy zatonęły we wrzącym morzu mego gniewu, co sprawiedliwość z krainy karmy przyniósł, jak posąg z Rio de Janeiro na górze utwierdził swoje ogniste słowa
Gniewie! Oczyszczasz mą noc! Teraz w uścisku mogę mieszkać z pełnym księżycem, Luną nowych symboli, Selene dróg, skąd do krainy żyjących jest zabierana wrażliwość i boska, niedostępna zmysłom miłość
Ile godzin i dni we mnie śpiewać będziesz, radości życia, które chce być twórcza, w hymnach ludzkiej pamięci chce się zapisać?
Twój śpiew osłabnie, lecz poprzez barwę twego głosu niech nie osłabnie ta dusza, co uwięziona była w ciemnym lesie zwyczajnych pomyłek
A światło jak toporem powala topole beznadziei
By słońce jaśniej świeciło, by "bardziej, mocniej, szybciej" stało się mottem, sensem nadzwyczajnego istnienia, maksymą tego raju, który został ulepiony z mokradeł bezdennych wątpliwości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz