Gwiazdo Poranna, rozjaśniasz moje skostniałe mroki miłości, bogowie miłości, pożądania i nieba rozpraszają jesienno-zimowe chmury, a zza ich kłębiastych firanek słońce maluje na zielonych trawach, w cieniach pomiędzy leśnymi drzwiami polichromie, na których lekko się kładzie paczula, która światu oddaje w geście pojednania pokój bezkresnej miłości
Leczy oczy się zamkną, ujrzę ciemności, z której ku zmysłom wypływają matematyczne kwadraty, romby, deltoidy, i prostopadłościany, tańczące z seledynowym neonem w mych jakby religijnych wizjach
I Gwiazdo Poranna, otrzeźwienie artystycznego umysłu znów w tobie zobaczyło planetę, sługę Słońca, a nie mistyczną imaginację z pagórów pruskich i litewskich
Chcę ujrzeć rozerwanie bólu, zwycięstwo w powstaniu przeciwko naturze ludzkich demonów, lecz łza zmywa dzieło miłości, pokorę zamienia w lekkomyślną uległość, ta łza staje się sztormem, gorącym gniewem wypala i zabija świadectwa róż zasianych na Kalahari i Mojave, legną w grobowcu zawłaszczonym przez zapomnienie rozkosze domowego ogniska, pokonane w całym mym świecie przez marsowe promienie gorąca
Gdzieś na pustkowiu, z krajobrazu mi nieznanego, mglistym pejzażem, może grenlandzkim, może afgańskim, lśni enklawa nadziei, jak fatamorgana woła do siebie moje piaskowe serce, lecz te tłumy, zgromadzenia krw i nienawiści, krzyczą o wojnie, urodę pielęgnują, mówią w swej propagandzie, że czarne jest białe, że wrażliwości kwiaty świetliste muszą wyschnąć, uczynić z siebie środkowoazjatycki step bez renesansu, modernizmu i klasycyzmu
I cóż poczuć ma ręka spragniona boskiej woalki, by ona tą rękę opatuliła, twierdzę opatrzności, wokół niej zbudowała?
Niech deszcz spadnie na Atacamę! Atacamo, wygnaj iluzoryczne zbroje mgły, niech ten deszcz w twych wnętrznościach zasieje korzenie, z których wyrośnie drzewo szczęścia, co jak morska latarnia zawoła do siebie łodzie zduszonego bytu, rozkwitającej wrażliwości lazurytu!
Otchłań wzywa mnie, w niej muszę wznieść pałac, w których komnatach samotność będzie się weselić, wiedząc, że nie jest końcem sensu, a początkiem szczęśliwej wiary i samonapełniającej się miłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz