To słońce, które każdym odcieniem światła maluje to, co ma być poza mgłą niewypowiedzianych słów
A jest komórką ciała, które możesz ucałować i utulić do snu, by w tym śnie kroczyło po wyżynach uniesienia, nizinach błogosławieństw z Bezczasowego Nadświata
Jakież bóstwo sztuki, poetycka muza w pozaprzestrzenne, twórcze szlaki wlały te słodkie niby złączone miód i mleko strumyki
Które z parzącej pustki w miękką pełnię niby księżycową pełnię wprowadziły te wianki, które rzuciłem ku mej kochance, inspiracji, by wbrew nurtowi przyniosła kosze odkrywczych słów
Oto moja miłość, której poprzez oddech śmierci napiszę epicedia, oto sosna pełna aromatów boskiego wielbienia, by me oczy na jej widok nie zamykały się przestraszone, a ich barwa promieniała radością życia
Niech nie uklęknę nigdy przed ołtarzem, który mami jak winem i jak marihuaną kadzidłem, co miał być olibanum, a jest papierosowym dymem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz