Te rury plujące żarem napęd toczą dla machin
Prostopadłościany świętoprzemysłowe z drewna jak żelazostan wykuwają pracę i domowe zacisze
Gdzieś pośród archnormalików ku niebu pogranicza małopolsko-mazowieckiego lecą jak staloorły brzdęk piłowych tarcz i siłrobotonojzy
Może usłyszy je martwe, niczym słoń i wieloryb wielkie cielsko tomaszowskiej chemifaktury
Niech płynie niczym jacht na spokojnym jeziorze diabłoboski pieniądz, w nim przetrwa wszystka ta poezja, bo wszystko jest poezja
Bo wszystko jest (nad)naturalnym urokiem, mamiącym nas bez zwłoki jak Wawel i jak Alpy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz