Na horyzoncie błyskawice młodości rozświetliły rozszalałe niebo dojrzałości
Zniknęło na ulicach miast w kolorowej szarości poczucie pięknego zdrowia i niepowtarzalnego smaku życia
Na mym torsie wypalone znamię zagubienia w labiryncie istnienia i słońce wysuszyło bujne trawy radości
Jak ta indonezyjska małpa mówiła: "słońce kiedyś jaśniej świeciło, trawa zieleńsza była", nie ujrzałem tu nigdzie oświeconej drogi utorowania i ubicia
W stalowej samotności do życiorysu wbijam ten bezduszny, industrialny huk nicości
A przecież chciałbym w lochach przeszłości pozostawić ten manifest melancholii i z duszy piekielne wycia
Lecz zbawienie za miliardami lat świetlnych czeka i życiu po życiu w dzierżawę urokliwe daje włości
I promieniami nieustającej rozkoszy, a nie hańbą klęsk wzrosną nasze lica.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz