Moją niespokojną duszę w taneczne wiry melancholii wpędzasz, nocne niebo
W tych gwiazdach, kiedyś religijnych i mitologicznych, dziś astrofizycznych, cząstki mojego odległych gwiazd ego zanurzone w ciemności morskiej i głębokiej
Choć wyobraźni liniowiec gna jako kolonizator do mieszkań lata świetlne stąd, on tylko obrazem nieba i wierszem Asgardu, a nie Wisłą i Zatoką Pucką, w których me stopy będą brodzić i twarz jak w słońcu zatopię
Kiedy zasnę bez tkliwości w mieście umarłych, obudźcie mnie, odysejo kosmiczna i Wielki Obłoku Magellana, który ujrzysz entuzjazm odważnych odkrywców nowych światów, abym serce i rozum ucieszył radosnym widokiem sióstr i braci Ziemi
Bo kroczyć ze śmiałością na nieznane lądy i wody to jedenaste przykazanie, bo nasza ojcowizna zna granice, a my pychę i chciwość znamy
A dla tych dwóch zdrajców światłości dławiącego mroku będzie już za wiele i nas pożre jak drapieżnik ofiarę
I ocali nas tylko gotowa na zasiedlenie przestrzeń
Lecz niech to proroctwo tylko epiką, liryką i dramatem pozostanie, bo burze wojny nikną, gdy słońce pokoju prawdą, wiarą i empatią je przegania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz