poniedziałek, 21 lutego 2022

"Ja na martwej równinie"

 Erynie krążą nad martwą równiną, siarczysty wiatr znad chmur Gór Skandynawskich zamyka się we mnie

Krzyk niemowląt dobija się do mych drzwi, a on wnet rozbiega się po martwej równinie

Kilka mil w cztery strony świata, ja pośrodku, w bigami z Chorobą i Smutkiem, one jak rolnicy uprawiają samopożerające się błogie kwiaty w bezczynności

Heliosie, gdzie jesteś, przykryty zimnymi chmurami, które napędzają wichry potworności?

Pielęgnuję ciebie, błogi kwiecie w bezczynności, twój śpiew wzlatuje w dźwięki symfonii Tartaru, która drga we mnie

Trzaski jej piszczą, szumy jej to tenor i sopran, jakby industrialna muzyka hal, których kolory nie są jednością

To przypomnienie marności nad marnościami i wszystkiej marności, słów śmiesznowzniosłych wspomnienie

Erynie, może wasz wrzask jest daleki i nieważny, może martwa równina to zwariowany sen, z którego obudzi mnie jutrzenka triumfu Ateny

Lecz jawnosen nadal zwycięża, a ja uciekam przed Eryniami

Kiedyś i tak otworzą się usta śmierci, a zamkną moje oczy

Wyrok podobny do wielu, a jednak unikalny - jego słowa tylko jeden mogą mieć ton...

"Gliwice 16:55 - 08.01.2022"

 Cóż ci słońce jest, że skrywasz się za horyzontem?

W ciemne niebiosa jak aniołowie na ziemię zesłana ciemniejąca, purpurowa poświata

Cóż ci, poświato jest, że swą ekspresją te bloki na Wita Stwosza czy iglicę radiostacji oblewasz ciemnymi masami, co słońce zepchały w tą tajemniczą toń, którą widzi tylko lekka wyobraźnia?

Napnę niebiosa, by zobaczyć letni dzień, za którym ciało gorzko płacze, pod pozornym ciepłem

Lecz zimy natarcie jak na polu bitwy muszę przetrwać, odbić z jej niewoli letnie słońce

Lecz człowiecze słabości we mnie tkwią - i czekać tylko w nadziei pozostaje, kiedy rodzący się ogień marcowy roztopi apatyczne śniegi.

"Kasty"

 Ofiary wznosisz z mocą ku dewaloce, bogowie obłaskawiają tymi błogosławieństwami, za którymi w chaosie dnia gonimy

Zamknięte linie ciał, lecz wyłomy ducha znajdujemy między nimi

Kiedy w tobie dojrzeje ziarno niezgody, zapragniesz uczuciu i wierze nadać tytuł szlachetnego rozumu

Czy nie zaczniesz się obawiać wojsk zjaw i widziadeł z nieruchomych podziemi, które tytuł szlachetnego rozumu wymażą, a na pośmiewisko społeczeństw wydadzą jako lumpenproletariacki pył, z którym diabły w orgiastycznym orszaku się zabawią?