poniedziałek, 21 listopada 2022

"Wieku, który zamknąłeś drzwi do ogrodów szczęśliwych"

 XX-y wieku, czemuś objawił swą potężną moc, który gorzką megalomanią się okazał, a nie jednością, która ludy świata łączy pod swą świętością?

Nagasaki woła do niebios, by oślepiającą, piekielną światłość zdławić w zarodku, lecz wiatr głucho kroczy po pustych ruinach

Za Hiroszimą biegnie zbrodnia, swój chaos i pożogę jako rządy zaprowadza, lecz Temido, kogo wydasz na pastwę szlachetnego zabójstwa - tego, co utopił we wrzącej krwi miecz samurajski czy tego, co dla przodków-Greków izolacjonizm porzucił?

Niebo Buczy łunę czerwoną, duszami wypełnioną zawłaszcza jak łup, krzyk zastrzelonych wydziera i rzuca, lecz gdzie - o splamioną krwią ziemię, by roztrzaskać młotem ręce sprawiedliwości czy ku przestrzeni kosmicznej, aby Najświętszy Sędzia go usłyszał i spalił ciała zaprzańców, którzy nie poznali ani wiary, ani nomokracji?

Srebrenickie polany, czy pod adriatyckim słońcem piszecie o swych dzieciach patetyczne hymny i drżące lamentacje, aby ten król, co rządził w Jugosławii innymi królami, nie zapomniał, że pożarem wybucha poprzez trujący oddech Erynii wielki obóz koncentracyjny między Belgradem, Zagrzebiem a Sarajewem?

To helleńskie królestwo piekieł swe podwoje przede mną otworzyło, Nędza, Troski, Wojna, Niezgoda i Trwoga w orszaku jakby dionizosowym rozszarpują w rytm pieśni nienawiści ciała dyktatorów, które zakwitły złotem, atłasem i blichtrem, a teraz leżą ogłuszone, do śmierci, nie do życia zbudzone

I wiara we mnie rozkwita, jak polskie drzewa, idące pod rękę z młodą wiosną, że ogień podsycany przez właściwe wyroki nie zagaśnie, gdy podmuch przybędzie, wiatr siarczysty wraz z siarką z krainy, gdzie o słońcu Heliosa powiada się: "A cóż to? A gdzie to jest? My żyjemy pod jesiennym niebem i pod jesiennym niebem umrzemy"

Wielu pisze, wielu mówi: "nadzieja umiera ostatnia", więc  i jej nie spuszczajmy w gorzkim wyroku do lochów, by tam umarła pierwsza, a nie jako ostatnia

XX-y wieku, czemuś objawił swą potężną moc, z których dłoni przyjęliśmy monety - na awersach lśnią życiodajne symbole, na rewersach na pustych polach życia słaniają się na nogach żywe trupy.

"Wspomnienie przyszłości"

 Wznosi się jak jastrząb pod świetlistym, błękitnym dywanem podniebnym ul. Polna w Klwowie, płyną po ziemi paprykowe pola, okryte jak zimowym szalem plastikowym, amelodyjnym tworzywem

Sosnowe lasy jak murem obronnym swą wzniosłą fortecą okalają czarne porzeczki, śliwy, jabłonie, przytulając do swej zielonej ściany bez znaczenia dla roli łąki krzyczące zieloną trawą i błędnymi, gęstymi krzakami 

Moją łzę wypij, Drzewiczko, zasil nią twarde koryto Pilicy, straciłem me słowa radości, biały kościele w Klwowie i świątynio waliska, której strzegą nadpiliczne lasy, które są strażniczym, wojskowym zgromadzeniem dla grobu nieznanego żołnierza AK

Jesienne grzyby pośród deszczowych promieni słońca, które diademem są babiego lata, piszą na runa leśnego igliwiach papierowych epicedia, w nich krzyk żałoby, pokrzepienie nadziei i hymniczna gloria w nostalgicznej symfonii maestoso grają niczym bard na lutni, Chopin na fortepianie, Jean-Michel Jarre na syntezatorze

Pożółkłe liście jak w lustrze przeglądające się w pełnym pocieszenia obliczu słońca poemat jako epitalamium piszą, że szczęśliwym małżeństwem jestem ja i przybytki ziemi zmieszane z dziedzictwem powietrza od Grabowej po Poświętne, od Przysuchy po Nowe Miasto nad Pilicą, że błogosławią nas ptasie śpiewy, których barwę głosu niosą cicho wzmagając się wiatry

Kiedy do ciebie przybędę, z frontu wojny codzienności i ucałuję ciebie, ziemio krucha i gładka, nie wiedzą nawet boscy opiekunowie i sędziowie tego świata, szyfrem nieugiętym, napisanym przez Norny, Parki i Mojry kolejne me miłosne spotkanie z wami, Ulowie, Głuszyno, Brzeski i Borowino

Nie zapomnę o tobie, katolicki cmentarzu w Klwowie i bejt olamie z ul. Słonecznej, co żyjesz już tylko jako kronika, przecież nadal płonie błogo w was ta niedostępna, boża cząstka!

Przyszłości moja nieodgadniona, uczyń ze wspomnienia tego hymn i fraszkę, gawędziarską, rytmiczną opowieść i szwejkowe dzieje, bo tren rozsadzi moje z porcelany serce, bo lamentacja rozgrabi mój i tak skromny dobytek, który z aksamitnym spełnieniem wyścieła mojego życia łoże.