środa, 27 kwietnia 2005

Magnat Sandomierski

Wzdłuż polnej drogi,prowadzącej do zamku w Smoleniu,szedł niezwykle piękny,kipiący od karmazynu,złota i onyksu orszak.W jednej chwili,Smoleńczycy,którzy nie wiedzieli,o co chodzi,zwrócili się w strone pochodu,podążającego do warowni.Ze swej lichej,drewnianej chatki wyszedł sołtys,Wojciech Kombura.Polecił swemu synowi,Sewerynowi,by przygotował jadło dla nowego właściciela "Orlego Gniazda".W międzyczasie orszak stanął przed zielonym wzgórzem,gdzie zasiane było mnóstwem wapniowych skał.Z mahoniowej karocy,która szedła na czele pochod,wyszedł sławetny magnat z Sandomierz-Florian Tenczyński,który już parę ładnych wiosen temu posiadł na wieczność warownie w Rabsztynie i Rudnie,gdzie zamek kazał nazwać swoim skróconym nazwiskiem,czyli Tenczyn.

-Służalcze mój,rozwiń moje dywanisko!

Sługa,imieniem Dymitr,pośpieszył do wozu z dywanami i wyciągnął purpurowy,ten Tenczyńskiego ulubiony.Do Dymitra podszedło kilku innych sług i poczęli rozwijac dywan,by przypadkiem maestro Florian nie ubrudził swych bucików.

Tenczyn,gdy już skończył przechodzić po dywanisku,rzucił rozkazem,by wyciągnąc kolejne,a to czerwony,a to pomarańczowy,stwierdzając przy tym:

-Jam nie jestem zwykłym diabełkiem(mieszkańców wiosek nazywał diabełkami,gdyż uwazał,że są solą w oku Rzeczpospolitej),tylko wybrańcem Bogem,który szczególnie upodobał nas*.Gdy Tenczyński skończył swe zdanie,zaczęli pod wzgórzem się zbierać wieśniacy.Po chwili doszedł do nich sołtys i sprintem ruszył,by powitać nowego "warownika".Mospanie,Florianie Tenczyński,przyjmij mój i wsi dar,ten chleb posolony,solą prosto z Wieliczki,i ten rulon mięsny**,wywodzący się od najlepszego wieprza.

Magnat spojrzał na niego z poczuciem urazy i rzekł wyraźnie zdenerwowanym tonem:

-Ekhm,sołtysie smoleński,mam w nosie twe prymitywne jedzenie!

Nie przyjechałem, tu,by jeść to jadło dla świń,lecz by zdobyć ten zameczek,który stoi odludkim na wzgórzu,tam.

-Na wszystkich świętych!-krzyknął z przerażenia Kombura.Ty zniszczyć nasz skarb?Paszoł won stąd!Wy,magnaty,oczekujecie od prostego ludu nie wiadomo,czego,a sami jecie buliony na swych stołach,a na dodatek liberum veto*** nie skąpicie!

Tenczyn powoli doznawał w środku furii:

-Jak to możliwe,że taki barbarzyńca obraża stan,do którego należę!?-powiedział sobie w duchu.Co przędzej,zarządził odwrót orszaku i ruszył w stronę miasta Krakusa.Wieśniacy,zaś ucieszeni,że choc warownia nie zamieszkała przez szlachcia,to zdobiąca chlubnie ich wioskę.

*nas-Tu Tenczyński chce zasugerować,że sarmaci są nietykalni i niemal święci

**rulon mięsny-kiełbasa

***liberum veto-z łac.wolne,nie pozwalam

Dura Lex,Sed Lex:Telehymnia

Ostatnio w ogóle brak mi inspiracji,jednakże naszło mnie natchnienie wczoraj wieczorem.Chciałbym wam zaprezentowac jeden z moich pierwszych wierszy,napisanych własnie wczoraj.Wracając,jeszcze do wiersza,może wam się nie spodobać:/

DURA LEX,SED LEX**:TELEHYMNIA

Oderwij się od mętnej codzienności,zagłęb się w mój świat

Mój świat to ciągła zmiana,gdzie klikiem magicznego pilota przenoszę się gdzie indziej,w lepszy już świat.Czego potrzebujesz?Śmierci?Wojny?Konfliktów w sejmie?

Spal księgi,spal swą najnowszą prozę i pocznij patrzeć w szklany,bezdenny ekran...Tak jak my wszycy...

Nie robiąc tego,co inni,jesteś innowiercą*.A jednak...

-To ty włączasz czarne pudło z szybą posrodku

-To ty uwielbiasz się malretować próżną rozrywką

-To ty wgłębiasz się w płytkę głębie,w której i tak nie zatoniesz

I cokolwiek tam jest,to tylko wasza wina...Oto prawo świata ziemskiego...Dura Lex,Sed Lex...

*Tu,z innowiercą,chodzi mi o człowieka mający niekonwencjonalne zainteresowania,nie podążający za powszechnie panującymi trendami i modami,mający inne poglądy niż "wszyscy"

**Dura Lex,Sed Lex-z łac. Twarde Prawo,ale Prawo

niedziela, 24 kwietnia 2005

Liczby i Języki

Ostatnimi czasami bardzo dużo czasu poświęcam starożytnym cyfrom...i językom.Jak na razie to wyuczyłem się na pamięć(umiem tylko narysować!:):słowiańskie(od 1 do 900,pomijając takie liczby jak np.26,cyfry lecą w systemie 10,20,30 etc.),majowskie(od 1 do 11),greckie(od 1 do 10),babilońskie(od 1 do 10),hinduskie(od 1 do 11) oraz uczę się j.hebrajskiego.Poniżej przedstawiam listę słówek,które nauczyłem się(chętnie bym zapisał je graficznie,ale się nie da):

Polin-Polska

Ejropa-Europa

Lechem-Chleb

Toldot-Historia(jako przedmiot szkolny)

Israel-Izrael(jako państwo)

Nacrut-Chrześcijańastwo

Sifrut-Literatura

Anglja-Anglia

Ragisz-Wrażliwy

Rakewet-Pociąg

Askola-Szkoła

Kwisz Mahir-Autostrada

Cajad-Myśliwy

Robot-Android,cyborg

Jam-Morze

Enosz-Człowiek

Maskil-Inteligentny

No,i to by było na tyle:)

czwartek, 14 kwietnia 2005

"Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?"

Ostatnimi czasami jest strasznie napalony:P na powieść "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?" autorstwa Philipa K. Dicka.Na razie szukałem ją w paru księgarniach w Gliwicach(Matras itp.),i niestety,bez skutku.Do poszukania tej książki zainspirował mnie film oparty na dziele P.K. Dicka,"Łowca Androidów" w reż.Ridleya Scotta z 1982 roku(role główne zagrali Harrison Ford i Rutger Hauer).Film jest przewspaniały!Zawsze,gdy czytam różne recenzje,opinie na temat tego filmu,oczywiście ,daję mu najwyższą notę.No po prostu,arcydzieło kina s-f!I ten wygląd futurystycznego Los Angeles...Zapiera dech w piersiach:)...Może niedługo na podstawie filmu jakies opowiadanko,ale boję się,że pan Dick pozwie mnie do sądu za łamanie praw autorskich;).Dobrze,skończmy z filmem i wróćmy do książki.O ile wiem,to w filmowej adaptacji utworu Dicka zapomniano o kilku wątkach,i to głównie mnie skoniło,aby dostać w swoje łapska książke.I to by było na tyle:):):)

poniedziałek, 11 kwietnia 2005

Philip K. Dick

Witam!Poszukuje pilnie stron(mogą być to tylko polskie i angielskie) na temat znanego,amerykańskiego pisarza książek s-f,Philipa K. Dicka.Jak znacie jakiś link,to bardzo prosiłbym was,abyście go wrzucili do komentarzy.Z góry baaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo dziękuję:):):)

niedziela, 3 kwietnia 2005

Odszedł wielki rodak:(

Wczoraj,2 kwietnia,o godz.21:37,wśród najbliższych przyjaciół i współpracowników,odszedł do domu Bożego papież Jan Paweł II,były metropolita krakowski,Karol Wojtyła.Na tym świecie przeżył 85 lat.Był jednym z najwybitniejszych Polaków,autorytem dla wielu chrześcijan,a nawet żydów i muzułmanów.Był pierwszym w dziejach papieżem,który był z pochodzenia Słowianinem.Był autorytetem nawet dla ateistów.Drugiego takiego Polaka długo,długo nie będzie...[']Pokój jego duszy...Amen...

piątek, 1 kwietnia 2005

Londyński Święty

Londyn,rok 2024.Wieżowce wystrzeliwują do góry niczym stalowe sekwoje,górująca nad stolicą Anglii,gdzie pokryte są bez liku.A samochody na ulicach,brudnych i zaniedbanych jak Brooklyn,ciągną jeden za drugim,tak,jakby się nawzajem ścigały.Wśród tłumu,śpieszącego się w sumie,donikąd,przechadzał się jegomość o ksywce Londyński Święty.Mogłoby się zdawać,że to pseudonim nadali mu ludzie,"wdzięczni" za jego dobroć i pomoc.Ten ktoś był jednak niezwykle sprytny i przebiegły.Zawsze działał tylko po stronie zła,które powszechnie nazywano dobrem(wszystko co złe,jest dobre!).Umiał każdego zrobić w bambuko,a później wmawiać człowiekowi,że zrobił dla niego dobrze.Jegomość,posiadający rysy pobożnego buddysty,a jednocześnie SS-mana,wszedł niezwykle delikatnym i cichym krokiem do jednego z gigamarketów(super- i hipermarketów już nie ma,wyszły z mody),"Middleton-Curran" przy Relay South Street,w dzielnicy Fulham.Londyński Święty,jako wiedząc,że ten gigamarket zaczyna potwornie podupadawgylądającej anorektycznie kobiety,która ongiś zachęcała do kupna towarówć na rzecz "Elstar GigaMarket Shop",który niedawno umieszczono w pustych pomieszczaniach Katedry Św.Pawła,która była pusta jak próżnia od wielu,wielu lat.Londyński Święty przechadzał się między "znikającymi" regałami.W jego pokręconym umyśle znów powstał plan,by unicestwić kolejnego potrzebującego,jakich wiele było w Londynie(niedługo metro to będzie bezpłatny hotel).Nagle,zza,wyglądającej kobiety,która ongiś zachęcała do kupna towarów,zauważył mahoniowe drzwi z wygrawerowanym,złotym napisem:PREZES NORMAN MOSES MIDDLETON-CURRAN.Zaczął szybko podążać ku drzwiom,następnie chwycił za posrebrzaną klamkę i wszedł do gabinetu,tak,jakby był członkiem grupy antyterrorystycznej i akurat mieli teraz akcję.Święty usiadł na pięknym,skórzanym krześle i zaczął mówić do prezesa spokojnym i stonowanym głósem.Oto ich dialog:

Londyński Święty:Widzę,panie Middleton,że pański gigamarket,upada tak szybko,jak piorun nagle spadający z czarnych chmur.Podejrzewam,zę mógłbym panu pomóc.

Pan Middleton:Widzę,że kolejnego kanciarza tu mamy.

L.Ś.:Czy wyglądam jak oszust,czyhający na pieniądze ludzkie,byle je tylko zagarnąć?

Pan Middleton:Czy pan jest tym "Londyńskim Świętym",o którym tak wiele słyszałem od innych person?

L.Ś.:Tak,to ja.We właśnej osobie.Gotowy pomagać potrzebującym ludziom.Tak,jak Matka Teresa z Kalkuty.

Pan Middleton:Coż za porówanie!

L.Ś.:Nie sugeruje mi pan,że mam wyjątkowo wysokie mniemanie własnej osoby?

Pan Middleton:Oczywiście,że sugeruję.Wiele chien,które tu przychodziły podobnież pomóc,mówili tak samo,posiadali piękną słowną angielszczyznę i mowę.Jesteś taki sam pan,jak oni!Kolejna osoba,chcąca mnie wykorzystać!Won mi z mego gabinetu,ty Londyński Świętoszku!

L.Ś.:Rób pan,jak chcesz!Nie wiesz pan,co tracisz!

Pan Middleton:A właśnie,że wiem!I się z tego faktu bardzo cieszę!

Święty wybiegł z gabinetu,jakby ducha zobaczył.Był wystraszony tym,że zdemaskowano jego prawdziwą osobowość.Święty wyszedł z gigamarketu i zaczął podąząć do niewiadomego celu(chyba do Hyde Park'u),prowadząć,że sobą,głośny niezrozumiały dla innych przechodniów,którzy przechadzali się wokół niego tam i owo,monolog.Czyżby brała go schizofrenia?

EPILOG:

Wkrótce wszyscy mieszkańcy Londynu odkryli prawdziwą tożasamość "Londyńskiego Świętego".Okazał się on zwykłym kłamcą i oszsutem.Jego prawdziwe imię brzmi Khelage Ghoren i jest z pochodzenia Hindusem.Za oszustwa,został skazany na 20 lat odsiadki w kryminale.Niestety,uciekł z więzienia kilka miesięcy po zapradnięciu wyroku.W ślad za nim poszły listy gończe,ale do tej pory nie odnalezinon go i nikt nie wie,gdzie on jest...