środa, 2 listopada 2005

Gorączka - nowa, poprawiona(wybaczcie mi, że poprzedni post usunąłem)

Florian Rasiewicz obudził się o 7:00, i jak zwykle, zmęczony i niewyspany. Czuł się, jakby przed chwilą wrócił z gułagu albo z walki bokserskiej, w której sam uczestniczył. Po kilku minutach wylegiwania się w łóżku wstał i rozsunął rolety. Piękne, poranne promienie słońca wpadły do jego pokoju. Z okna swego bloku spoglądał na ruchliwe ulice Warszawy, mknące samochody, niczym pracowite mrówki do swojej królowej. Jednak po chwili odsunął się do okna i poszedł leniwym krokiem do aneksu kuchennego; czuł niezmierny głod, a także paliło go straszne pragnienie. W aneksie zauważył, że po kuchni krząta się jego syn, Sławomir, przygotowujący herbatę oraz tosty.

-Widziałeś, tato, może w telewizji wystąpienie Rogowskiego na forum sejmu?

-To ten z USP(Unia Socjaldemokracji Polskiej)?- spytał się niepewnie Florian Sławek pokiwał potakująco głowę. Florian usiadł na krześle i oparł ręce na stole . Ten Rogowski to kolejny debil, żądny sławy i pieniądza, pomyślał.

 -A tak na marginesie, to który dzisiaj jest. Wczoraj przeglądałem dokumenty, dotyczące węgierskiej dynastii Arpadów,. Przedwczoraj był Dymitr Samozwaniec, a jeszcze wcześniej ten tajny referat Chruszczowa z 1956. Moja głowa już tego nie wytrzymuje, a ja nawet nie wiem, który jest dzień, a nawet rok. Nie wysypiam się przez to i… szkoda gadać. Sławek wziął do ręki zegarek, stojący na lodówce, i powiedział, niczym : -Dziś jest dokładnie 12 lutego 2037 roku, godz. 7:35. I za chwilę na TVPol będą emitować posiedzenie USP. Sławomir poszedł do dużego pokoju. Wyglądał jak niewielkich rozmiarów sześcian, miał ledwie 6 x 3 m. Ech, ten staruch to dziwak i odmieniec, pomyślał. Nie poświęca nic czasu polityce, która jest tak ważna dla nas. Przecież on wykituje przez tą historię i socjologię. Florian, dalej siedząc w aneksie, wziął do ręki telefon, wystukał numer do „Media Shop”, i rzekł: -Poproszę najnowszy numer „Dziennika Historycznego”. Dostarczyć go proszę na ul. Śląską 33/56, do okręgu Kabaty. Dziękuje. „Media Shop” były to sklepy „na telefon”, w których można było kupić dzienniki, gazety młodzieżowe, periodyki specjalistyczne; czasem trafiały się promocje, kiedy to można było dostać za darmo biuletyny informacyjne poszczególnych partii, które zasiadały w Sejmie. Szczególnie na to łasy był Sławek. Ok. 8:20 Florian usłyszał dzwonek, którego dźwięk naśladował pianie koguta. Był to znak, że dostawca przyniósł już jego ulubioną gazetę, wolną od politycznych bredni i dialogów o tym, jak w latach 2000-2010 polska gospodarka stała na niskim poziomie, dochód narodowy był cholernie niski, a Sejm zwany był „siedzibą łgarzy”. Ale dziś już tak nie jest. To już minęło, racja, pomyślał. Dziś jest gorzej niż wtedy. Florian otworzył drzwi swojego mieszkania, i ujrzał atletycznego mężczyznę, w wieku ok. 40 lat, ubrany w niebieski uniform „Media Shop” -Proszę, oto gazeta, o którą pan prosił. Florian wział do ręki i gazetę, i broszurę, zapłacił odpowiednią sumę pieniędzy pieniędzy serdecznie podziękował. Skierował się do sypialni, usadowił się na sofie, i zaczął przeglądać „Dziennik Historyczny”. Natrafił na m.in. artykuł o ostatnim Piaście śląskim, Jerzy IV Wilhelmie, fragment „Eneidy” Wergiliusza; wpadł w wielkie zdziwienie, kiedy w spisie treści ujrzał notkę prasową o tytule: „Kość niezgody – kiedy pogodzą się przewodniczący USP i PON”. PON była to Partia Obrony Narodowej – nacjonalistyczne ścierwo, zasiadające w Sejmie po prawicy, od 2025 roku. Za wiele tego, pomyślał. Karmią nas tą obrzydliwą polityką, robią na siłę Utopię, zastanawiające jes to, że ludzi nie dostają od tego niestrawności i wzdęć. Obym nie poszedł kiedyś do jakiegoś baru, i ujrzał w menu „Dania polityczne- dziś…”. Tylko, dlaczego ja na to się uodoporniłem? Czyżby historia i socjologia miały zbawienny wpływ? Nie wiem, możliwe. Florian podniósł się z sofy i przeszedł do salonu. Jego syn wpatrywał się w telewizor, jakby był artystą, dla którego nic nie liczy się poza jego dziełem. Gdy oglądał posiedzenie, jego umysł nie reagował na otoczenie, i był aktywny tylko wobec wielkiego, szarego pudła.

-Sławek, nie nudzi cię to?- spytał się, w nadziei, że cokolwiek odpowie i przestanie się gapić w odbiornik.

-Tato, skądże znowu. Mnie polityka nie nudzi. Wręcz przeciwnie. Ja ją uwielbiam. Polityka jest jak woda. Nie pijesz, umierasz. Prawdziwy naród musi być zainteresowany polityką, choćby by było bardzo źle, tak jak za czasów PRL. Bo czy naród bez polityki to jest naród? Zszokowany wypowiedzą swego syna(nie okazał go jednak przed Sławomirem), Florian napił się ginu, uprzednio wyjąwszy go z barka. Zawsze go uspokajał w stresowych sytuacjach. W jego mniemaniu, gin działa znacznie lepiej na nerwy aniżeli jakieś drzewka bonsai z Japonii czy jakoś tak; dokładnej nazwy nie pamiętał.

-Synu, powiedz mi ty, co ty widzisz w tej naszej polskiej polityce? Nasza polityka to przedmiot, nadający się tylko i wyłącznie do pojemnika na śmieci. Wmawiają nam, że w 2005 roku polityka w Polsce była przerażająco skorumpowana, że w 2010 roku wybory sfałszowano, i w efekcie prezydentem został liberał Wojtkowiak, a nie radykał Szawiński. Brednie, Sławek, to są brednie. To można nazwać tylko „Prawdą Półostateczną”, tak jak brzmi zresztą klasyczna powieść science-fiction P.K. Dicka. W 2005 roku, Polska, owszem, była krajem skorumpowanym, ale niektórzy politycy wywiązywali się ze swoich obietnic. Zaś pięć lat później, wybory wygrał Wojtkowiak, ale Szawiński został Marszałkiem Sejmu. Gdy w 2013 roku Wojtkowiak zginął w wypadku samochodowym, funkcję prezydenta RP przejął Szawiński. I Polska od tego czasu zaczęła gwałtownie zniżać się do poziomu korupcji najwyższej . Doskonałym przykładem jest to, że nie przeprowadzono przedterminowych wyborów prezydenckich, ponieważ Sejm i Senat zadecydowali, iż schedę po Wojtkowiaku przejmie bezpośrednio Szawiński do 2015 roku. I w tymże roku wybory wygrał Szawiński, pokonując ze znaczną przewagą w II turze kandydata Związku Demokracji Polskiej, Edmunda Żuczkiewicza. I od tej pory… Florian spojrzał na zegarek, umiejscowiony pod wielkim, 32-calowym telewizorem Philipsa. Była wyświetlona godzina 9:44. -No, robota wzywa, muszę jechać już do Instytutu. Wrócę ok. 18:00. Chyba... Florian poszedł do swojego pokoiku. Otworzył mahoniową szafę i wyjął z niej piaskowy garnitur, wyglądający bardzo ładnie, i co najważniejsze, pasował do niego jak zielony kolor do Wiosny. Włożył go na siebie, spakował dokumenty o dynastii Arpadów do swojej, brązowej, skórzanej teki i wyszedł z domu. Włączył przycisk, wzywający windę, i po chwili pojawiła, najdeżdzając z góry. Była w niej młodziutka kobieta, młoda, mająca piękne, kruczoczarne włosy, duże, niebieskie oczy, oraz przepiękną, smukłą sylwetkę – była to sąsiadka Floriana, mieszkający zaraz nad nim, na 18. piętrze, pod numerem 60. -Dzień dobry, panie Florianie – powiedziała miłym tonem głosu sąsiadka z piętra wyżej.

 -Witam, pani Urszulo, pani znowu idzie do hipermarketu? Spojrzała na Floriana trochę wrogo. Zawstydził się trochę, i zniżył głowę.

 -Tak, idę, zakupy muszę zrobić. Mają wprowadzić niedługo kartki na owoce, ponieważ tych ze eksportu zaczyna brakować. I dobrze, my też mamy prawo sprawdzić, jak smakuje południowa Europa i Afryka.

 -No, tak- rzekł z lekką ironią w głosie; miał nadzieję, że ona jej nie dostrzegła.

Winda zatrzymała się na parterze i drzwi natychmiast otworzyły się. Obaj wyszli z z niej szybko. Florian zszedł do podziemi, i czuł odbijające od ścian echo swych kroków. Cóż, przyszło mi zamieszkać w bloku z wielkiej płyty, pomyślał. Nie lubię ich. Zimno, wszyscy wszystkich słyszą, po prostu totalny brak prywatności. Mieli przecież je wyburzyć do 2020 roku, a jak widać, politycy i tym podobne ewenementy wolą wygrzewać się w cieplutkich gabinetach, i liczyć swoją mamonę. Podszedł do swojego samochodu. W lusterkach pojawił się mały, czuły na ciepło identyfikator odcisków palców. Florian przyłożył do niego kciuk, i drzwi samochodu automatycznie, bez żadnego szmeru czy zgrzytu, otworzyły się. Wsiadł do niego powoli. Zamknął drzwi i uruchomił za pomocą przycisku, umiejscowionego pod deską rozdzielczą, silnik. Po kilkudziesięciu minutach znalazł się już pod budynkiem Instytutu Nauk Humanistycznych, mieszczącego się naprzeciwko Pałacu Kultury i Nauki. Był to 72- piętrowy, szklany wieżowiec, łudząco podobny do Petronas Tower w Kuala Lumpur, ale bez jednej, bliźniaczej wieży. Florian zaparkował pod nim, zgasił silnik, i wyszedł. Zamykając drzwi, zauważył na szklanych drzwiach wieżowca komunikat o następującej treści: „Dziś, dnia 12 lutego 2037 roku, o godz. 13:00, będzie transmitowano na żywo relacja z Sejmu. Prosi się wtedy o zaprzestanie pracy, zejście do Sali Kinowej i uważne śledzenie transmisji. Potrwa ona do godz. 14:30”. Hmm, znowu ta cholerna relacja z Sejmu, pomyślał. Ani chwili wytchnienia od tej polityki, gospodarki i ostrych dyskusji na temat dawnej Polski. A później ci z Zachodu dziwią się, ze jesteśmy ponurym narodem. Na jego twarzy pojawił się grymas niechęci i zarazem niezadowolenia, czuł się zdegustowany. Wszedł do wnętrza Instytutu i zniknął w jego szklanej otchłani, bezbarwnej jak owa Rzeczpospolita.

sobota, 15 października 2005

Return Of The Phantom Cerberus

Witam was znowu po dwóch miesiącach! Nawet nie wiecie, ile ja mam nauki. To wszystko przez ten egzamin. Jeszcze się na dodatek staram o 6 z historii :D:D:D. Lubicie kino science-fiction? Jeżeli tak, to mieliście okazję wczoraj objerzeć film pt. "Raport Mniejszości" w reż. Stevena Spielberga, reżysera znanego i cenionego - wyemitowała go telewizja TVN o godz. 20:10(po nim leciał słabiutki "Jason X"). Kilkanaście dni przed emisją "Raportu Mniejszości" czytałem opowiadania znakomitego pisarza s-f, Philipa. K. Dicka, o tym tytule, na którym Spielberg oparł swój obraz z 2002 roku. Film zebrał na początku skrajne recenzje: był oceniany jako totalny kicz lub jako film niemal bez skazy. I nadal zbiera takie. Ale zdarzają się także umiarkowane sądy. Ja należę do tej 3. grupy. Zauważyłem kilka nieściłości, co do opowiadania. Są to mianowicie:

1. Wojsko, które ściga Andertona- w opowiadaniu się pojawia, w filmie nie.

2. Krążownik, w którym Anderton ogłusza policjanta- w filmie go nie ma, w opowiadaniu wręcz przeciwnie

3.Końcówka- o tym to się sami przekonacie, porównując końcówkę film z zakończeniem opowiadania - nie chcę wam psuć dobrej, aczkolwiek niekoniecznie dobrej zabawy - nie każdy przecież lubi fantastykę naukową.

Uważam, że film jest nawet dobrą produkcją science-fiction, jeżeli przymknie się oko na wszelkie niezgodności z opowiadaniem. Ja akurat przymknąłem, i obraz twórcy "Jurassic Park" czy "Pojedynku na szosie"(jego debiut) uważam za udany, jednak może się nie spodobać miłośnikom prozy Dicka. To jest jednak tylko moja subiektywna opinia i generalnie, jeśli chcecie sprawdzić, czy "Raport Mniejszości" naprawdę jest dobry(bądź też zły), to po prostu go obejrzyjcie. Co do aktorstwa, to zagrali w nim Tom Cruise(John Anderton) oraz Colin Farrel (Ed Witwer- rywal Andertona, który posunął się zdecydowanie za daleko). Obaj wypadli bardzo dobrze w swych rolach. Nie można mieć też zastrzeżeń do Kathryn Morris(Lara Anderton - żona Johna) i najsławniejszego szwedzkiego aktora, Maxa von Sydow(Lamar Burgess).

P.S. Nie wiem, kiedy napiszę następną notkę :) Papa!

piątek, 19 sierpnia 2005

Książki

No, nareszcie została zakończona seria tematów na literę "P". Dzisiaj chciałbym opowiedzieć wam, co przeczytałem podczas pobytu na wsi. "Stara Baśń" J.I. Kraszewskiego, cudowna opowieść o naszych przodkach- Słowianach. Opisy bitew, przedstawienie głównych bohaterów w bardzo ludzkim wymiarze, nie heroicznym- hmm, polecam każdemu fanowi powieści historycznej. "Wschodzące Imperia"- książka autorstwa amerykańskiego historyka, Briana Pohanki. Zostało opisane szczegółowe dzieje m.in. Aleksandra Wielkiego, Greków, Rzymian, Hindusów. Ciekawa, a przy okazji także pożyteczna. "Szpital Przemienia" Stanisława Lema, debiutancka powieść naszego rodzima pisarza s-f, wydana w roku 1948. Ale jego pierwsze dzieło nie dotyczy w żaden sposób fantastyki naukowej, a tematyki II wojny światowej. W tej książce został przedstawiony obraz pewnego szpitalu psychiatrzycznego, w którym pracuje główny bohater- Stefan Krzeczotek. Okazuje się, że wariaci i psychopaci potrafią być bardziej ludzcy, niż ci normalni. "Książeta Piastowscy Śląska" Zygmunta Borasa. Jes to dokumentalna książka o żywotach Piastów z linii śląskiej. Przyznam się, nie czytałem jej całej, a tylko poszczególne rozdziały. Są barwnie opisane i podobnie jak w przypadku "Starej Baśni", książeta ukazani są ukazani w ludzkich wymiarach, a nie w majestatycznych.

wtorek, 16 sierpnia 2005

Powrót From Vacations

W niedzielę powróciłem z wakacji. Oczywiście, nie omieszkałem wejść sobie na mojego bloga. Patrzę, patrzę, w sumie to nic wielkiego się tu nie wydarzyło. To narazie tyle, obiecuję, że opublikuje tu "Arion", ale jeszcze nie wiem kiedy.

poniedziałek, 4 lipca 2005

Pożegnanie

Chciałbym się z wami pożegnać się na czas wakacji, obiecuję że, po przyjeździe napiszę tu jakiś wiersz lub opowiadanie. Ostatnio, na papierze, stworzyłem krótki utwór pt."Arion", opowiadający o pobycie pilota kosmicznego na planecie Arion. Jak na razie, utwór ten sobie liczy 2-3 rozdziały. Tutaj opublikuję jeden z nich.

piątek, 10 czerwca 2005

Paruzja

Wszystko, co żywe- zamarło z trwogi

 Dziś wyzwolenia nadszedł dzień ostateczny

 Od wszelkiej zguby i rozpusty na ziemskim padole

 Jezus przyszedł po swych synów, w chwale i radości

Ziemia powstanie nowa, starej nie będzie, niebo powstanie nowe, starego nie będzie

 Lucyfer i nikczemne sługi jego zrzucone zostały w przepaść, czarną i głęboką

 Strach i płacz na zawsze panować będzie tam

Nowa Ziemia, dookoła zielonymi łąkami i niebieskim chmurami przecedzona

, jakże Eden także cudnie wygląda, jak Słońce o zachodzie, nad morzem

piątek, 20 maja 2005

Koniec roku(szkolnego) już tuż,tuż...

Jak widać,dzisiaj jest 20 maja,i tylko dosłownie miesiąc pozostał do ostatecznej klasyfikacji ocen.Tymczasem mam niesamowity(w sensie negatywnym!) problem.A ten kłopot zwie się:MATEMATYKA!Dziś moje oceny,nie powiem,jak się prezentują,bo wszyscy mogą zapewne się domyślić.Mogę natomiast powiedzieć,że w poniedziałek dostałem 5,i to pierwszą od V klasy SP.Dzisiaj pisałem klasówkę z dwusiecznej kąta(w sumie...banał?) i z pewnością dostanę 2.Dlaczego?Udałó mi się jakimś cudem zrobić zadanie na dopusia i chyba tym samym poprawię zagrożenie:)Niemniej jdnak byłołby to dla mniestraszne przeżycie,gdybym musiał powtarzać klasę...Ale staram się o tym nie myśleć(choć jakoś sama ta myśl mnie nachodzi)...

sobota, 14 maja 2005

Dancing...With Tears In My Eyes...

Dziś przetłumaczyłem sobie piosenkę zespołu Ultravox pt."Dancing With Tears In My Eyes".Utwór pochodzi z 1986 roku.Sama grupa,Ultravox jest zaliczana do zespołu nurtu "new romantic".Wielu ludzi uznaj ją za sztampowy i kiczowaty styl,ale ja jednak nie.Ultravox jest jednym z moich ulubionych zespołów,mimo,że jestem fanem rock & metal.Inne,ulubione zespoły to:Iron Maiden,Queen,Slayer,Metallica(twórczość od 1983 do 1991 roku),Kombi,Kat.Poniżej tekst oryginalny i tłumaczenie mojego autorstwa:

 

Ultravox-Dancing with tears in my eyes:

 

(Repeat)

Dancing with tears in my eyes Weeping for the memory of a life gone by Dancing with tears in my eyes

Living out a memory of a love that died

 t's five and I'm driving home again It's hard to believe that

it's my last time The man on the wireless cries again It's over, it's over

(Repeat)

It's late and I'm with my love alone

We drink to forget the coming storm We love to the sound of our favourite song

Over and over

(Repeat)

 It's time and we're in each others arms It's time but I don't think we really care

Ultravox-Taniec ze łzami mych oczu:

 

 (refren)===> Taniec,ze łzami mych oczu

 Płacząc za pamięcia,gdy życie mijało

 Taniec,ze łzami mych oczów

 Mieszkanie poza pamięcia miłości,która umierała

 Jest pięć,i jadę znów do do domu

 Jest ciężko,by myśleć,że to mój ostatni czas

Człowiek w radiu znów płacze

 I wciąż,i wciąż

 (refren)

Już późno,bym została z samotną miłością

 Pijemy,by zapomnieć o nadchodzącej burzy

 Kochamy dźwięk naszej ulubionej piosenki I wciąż i wciąż

 Już czas,i znajdziemy się w innych  ramionach

 Już czas,ale nie sądzę,że będziemy się troszczyć.

 (refren) x 2

niedziela, 8 maja 2005

Recenzja filmu "Łowca Androidów"

Recenzja filmu "Łowca Androidów"

 

Rok:1982

Reż.:Ridley Scott

Scenariusz:David Webb

Scenografia: Lawrence G. Paull

Muzyka:Vangelis

Zdjęcia:Jordan Cronenweth

Oparte na powieści Philipa K. Dicka

Występują:

Rutger Hauer(Roy Batty)

Harrison Ford(Richard Deckard)

Joe Turkel(dr.Eldon Tyrell)

Daryl Hannah(Pris)

Hy Pyke(Taffey Lewis)

Edward J. Olmos(Gaff Jones)

Brion James(Leon)

Recenzja:

Na początku chciałbym wtrącić parę słów na temat fabuły i produkcji.Film został wyreżyserowany na początku lat 80-tych przez Brytyjczyka,Ridleya Scotta i został wyprodukowany na kanwie doskonałej powieści mistrza literatury s-f,Philipa K. Dicka „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach??”,wydanej w 1968 roku.Scenariuszem zajął się David Webb,natomiast za produkcję odpowiedzialny był znany twórca filmów grozy,John Carpenter.Teraz trochę o fabule.Akcja,zarówno papierowego oryginału,jak i filmowego,rozgrywa się w roku 2019,w Los Angeles.Niedawno na Ziemię,z pozaziemskich kolonii przybyła grupa replikantów(robotów,ukrytych za ludzką powłoką),stworzonych w 2016 roku przez właściciela Tyrell Corporation,zajmującej się produkcją cyborgów,dr.Eldona Tyrella(Joe Turkel).W tym celu zostaje stworzony specjalny oddział policji,nazywany Blade Runner(Łowcami Androidów),by dokonać eksterminacji cyborgów,którzy powrócili na Błękitną Planetę,ponieważ robotom zakazano powrotu na Ziemię.Jednak sytuacja wymyka się spod kontroli,i przywódca rebelii,replikant Roy Batty(Rutger Hauer) zaczyna terroryzować swego stwórcą,dr. Tyrella ponieważ…pragnie dłuższego życia,nie tylko on,ale i wszyscy replikanci...Do zlikwidowania Roya Batty’ego zostaje wyznaczony najlepszy z grupy Blade Runner,Richard Deckard(Harrison Ford).Jednak zadanie usunięcia sfrustrowanego przywódcy androidów okazuje się bardzo trudne…

Wielkie wrażenie wywarła na mnie gra aktorów,którzy wcielili się w głównych bohaterów dramatu,Rutgera Hauera i Harrisona Forda.Zagrali niezwykle naturalnie i na luzie.Wielu kinomanów jest zdania,że ich role to po prostu,role życiowe,które nigdy się już więcej nie powtórzą.Zresztą,wszyscy aktorzy,zarówno drugo- i trzecioplanowi zagrali równie wspaniale,co Ford i Hauer. Przewspaniała scenografia!Gdy po raz pierwszy zobaczyłem wygląd futurystycznego Los Angeles,opadła mi dosłownie szczęka. Do dziś pamiętam dokładnie,mający wygląd trapeza budynek korporacji Tyrella,od którego biegła łuna żółto-czerwonych świateł!.Także zapadły mi  w pamięci dialogi replikantów oraz słynny monolog Batty’ego,które są przesycone tajemniczością i wyższością duchową nad rasą ludzką.Monolog,który gdzieś w mniej więcej połowie filmu wygłosił Roy na dachu Tyrell Corporation:”Widziałem takie rzeczy,jakie wam ludziom,nigdy się nie śniły”,pasuje jak ulał do powiedzenia „nie wszystko,co zostałe stworzone ludzką ręką,musi być beznamiętną rzeczą”

 

Tu wcale nie chodzi o to,ze widziały w pełnej krasie,na własne,elektroniczne oczy,planety i inne ciała niebieskie.Tu chodzi o miłosierdzie,tolerancję,chęć pokoju,cechy,które ludzie już dawno zatracili.To jest dowód,że ludzka ręka popełniła”błąd”.”Błąd”,stwarzając robota,nie tylko zdolnego do zabijania i pracy,ale także do umiłowania życia i wszystkiego,co jest dookoła.Chcą żyć dłużej,ponieważ chcą poznać,czym jest ludzka egzystencja.Nie mogą zrozumieć,dlaczego dr.Tyrell zaprogramował ich tylko na 4 lata istnienia.Choć są tylko na zewnątrz mechaniczną kopią ludzi,to posiadają uczucia.

Mają swe emocje,ujawniają je,dzielą się radością,nienawiścią i innymi przeżyciami.Tymczasem człowiek uznaje to za niefortunny wynalazek,który należy w trybie natychmiastowym zgładzić.W „Łowcy Androidów” to cyborgi są prawdziwymi „ludźmi”,a ludzie z kolei bezdusznymi maszynami.Kończąć recenzję,chciałbym dodać parę zdań na temat ścieżki dźwiękowej,a także kilka coś od siebie.Twórcą muzyki do obrazu jest znany,grecki kompozytor muzyki elektronicznej Evangelos Papathanassiou,znany szerzej jako Vangelis,autor muzyki do takich filmów,jak „1492:Wyprawa do raju” czy „Aleksander”,który wszedł na ekrany polskich kin na początku 2005 roku.Tworząc soundtrack do „Blade Runner’a”,udowodnił,że jest,powiedzmy sobie wprost,geniuszem elektroniki.Film,bez tych kompozycji,z pewno by wiele stracił.Każdy,kto pasjonuje się muzyką filmową,powinien to przesłuchać.Na pewno się nie zawiedzie.A teraz coś ode mnie.W mojej opinii jest to najlepszy film s-f,jakie moje oczy widziały,i jeden z najlepszych filmów w ogóle.Jeżeli chodzi o grę aktorską,to ustosunkuję się do zdania melomanów,o których,gdzieś koło połowy recenzji pisałem,że kreacje R.Hauera i H.Forda w tym obrazie to role ich życia.Ale nie tylko.Inny aktorzy np.Edward J. Olmos,Daryl Hannah(debiutantka,zagrała partnerkę R.Batty’ego,o imieniu Pris także) też zagrali nadzwyczaj dobrze.Aż dziw bierze,że na początku obraz Ridleya Scott’a zebrał dość mierne recenzje.A dziś jest uważany jest za film wybitny,wręcz kultowy.Szczerze,z całego serca polecam film wszystkim,nawet tym,którzy nie lubią kina fantastyczno-naukowego. Film jest jedyny w swoim rodzaju i próżno drugiego takiego szukać.

czwartek, 5 maja 2005

Dekolon i Pluton

Prom "Dekolon" począł się przebijać przez kwasową* atmosferę Plutonu.Dówódca promu,Worthington,wszedł do kabiny sypialnej astronautóww i tubalnym głosem rzekł do śpiących astronautów:

-Panowie astronauci,proszę się budzić,gdyż się zbliżamy do planety Pluton.

Wszyscy kosmonauci gwałtownym ruchem wstali z łóżek i pośpieszyli do szatni z kwasodpornymi kombinezami.

-McAllan,który dzisiaj jest?-spytal się z niepewnością płk.Samon

-No,to tak.Dziś jest 21 Września 2097 roku.Może jeszcze by tak podać godzinkę?-dodał z tonem francuskiego arystokraty McAllan.

-Nie,to mi wystarczy w zupełności!-odrzekł,wyraźnie oburozny,tym,co powiedział McAllan

"Dekolon" wylądował na jałowej,pokrytej szaro-niebieskiej żużlem ziemi Plutonu.Wszyscy w jednej chwili wyskoczyli ze statku jak Filip z Konopii i ustawili się w podwójnym szeregu.Podszedł do nich gen.Worthington i począł do nich uroczystą mową mówić:

-Pluton,to jedyna planeta,jakiej nam nie pryszło dokładnie zbadać!Teraz nam jest to dane,gdyż technika i radioastronomia nam na to pozwoliły.Zróbcie to,co do was należy,i przekażcie Ziemianom jak najdokładniejsze informacje o Plutoie,które być może będą przełomowe,udowodnią,że możemy polecieć dalej,w głąb Wszechświata,i nie ma rzeczy niemożliwych dla nas,czyż nie? Astronauci zaczęli winszować radośnie,jakby zapomnieli o tym,co mieli zrobić.

-No,no,no,radości nigdy za wiele!-krzyknął surowo Worthington.Jeden z kosmonautów,Stetter,westchnął poetyckim językiem:

-Wiele rzeczy odkryto,i będzie odkrywanych.Jam się do tego przyczynię,a nikt mi zasług nie zabierze.

Por.Rickson zaczął się śmiać i powiedział do Stettera,jakby zazdrościł mu tego,że nie posiada duszy poety,a on tak.

-Wracaj żeś na Ziemię,tam miłosne wierszyki będziesz pisywać,wierszokleto! Gen.Worthington zszedł z metalowej ambony,gdzie przemawiał do astronautów,i dodał jeszcze do nich:

-,Tam,w kontenerach,są umieszczone wszelkie przyrządy,które będdą wwam potrzebne.

"Kosmiczni Rycerze",jak zwykł nazywać ich Rickson,podbiegli do wielkich,stalowych pudeł.Drzwi,który były tam umieszczone,otworzyły się automatycznie,jakby na zawołanie.

Ujrzeli cudnego "Łunochoda II",który ponad 130 lat temu,jego poprzednik wylądował na Srebrnym Globie,a także liczniki Geigera,wykrywacze metalu,wolot- i amperomierze,miniaturowe komputery,które umiały wykonać ponad miliard operacji na sekundę.Astronauci zaczęli chwytać swe "narzędzia" jak zabawki.Uruchomili je i wyruszyli na kilkutygodniową eksplorację Plutonu.Juz po kilku dniach mieli próbki skał,obliczoną średnicę Plutonu,a także próbkę tajemniczego kwas,który bardzo mocno parzył.

-Laker,skądżeś to wziął?-rzekł ze zdziwieniem McAllan.

-Pobrałem go z lodowca w 7-ej dolnie,prawdopodobnie jest podatny na niskie temperatury

-Tak mówisz?No,już możemy powiedzieć o sobie,że ludzkość postawił po raz 6-ty nogę na obcym ciele niebieskim.Jak wiesz,wcześniej odciśnięto stopę na Księżycu,Wenus,Merkury,Marsie,asteroidzie b-1000 i chyba na Mirandzie.

-Nie rób mi tu wykładu z astronomii!-odpowiedział zbuntowany Laker.

Czas-by wrócić do sypialni...na odpoczynek-rzekł znużony Worthington,który wrócił dosłownie przed chwilą z eksploracji z 5-tej doliny(wszystkie doliny,zostały odkryte i ponumeorwane,w numerach od 1 do 20,w 1994 roku przez brytyjskiego astronoma Normana Hill'a**).Astronauci wocili do kabiny sypialnej,na zasłużony odpoczynek,zmęczeni i uradowani "podbojem" planety Pluton.

*chodzi mi o to,że Pluton jest pokryty atmosferą z kwasu.Ta "rzecz" jest jedynie wymysłem mojej wyboraźnii i prawdopodobnie nie pkrywa się z rzeczywistością

**ta infomracja,jak podobnie z kwasową atomsferę,jest fikcyjna

środa, 27 kwietnia 2005

Magnat Sandomierski

Wzdłuż polnej drogi,prowadzącej do zamku w Smoleniu,szedł niezwykle piękny,kipiący od karmazynu,złota i onyksu orszak.W jednej chwili,Smoleńczycy,którzy nie wiedzieli,o co chodzi,zwrócili się w strone pochodu,podążającego do warowni.Ze swej lichej,drewnianej chatki wyszedł sołtys,Wojciech Kombura.Polecił swemu synowi,Sewerynowi,by przygotował jadło dla nowego właściciela "Orlego Gniazda".W międzyczasie orszak stanął przed zielonym wzgórzem,gdzie zasiane było mnóstwem wapniowych skał.Z mahoniowej karocy,która szedła na czele pochod,wyszedł sławetny magnat z Sandomierz-Florian Tenczyński,który już parę ładnych wiosen temu posiadł na wieczność warownie w Rabsztynie i Rudnie,gdzie zamek kazał nazwać swoim skróconym nazwiskiem,czyli Tenczyn.

-Służalcze mój,rozwiń moje dywanisko!

Sługa,imieniem Dymitr,pośpieszył do wozu z dywanami i wyciągnął purpurowy,ten Tenczyńskiego ulubiony.Do Dymitra podszedło kilku innych sług i poczęli rozwijac dywan,by przypadkiem maestro Florian nie ubrudził swych bucików.

Tenczyn,gdy już skończył przechodzić po dywanisku,rzucił rozkazem,by wyciągnąc kolejne,a to czerwony,a to pomarańczowy,stwierdzając przy tym:

-Jam nie jestem zwykłym diabełkiem(mieszkańców wiosek nazywał diabełkami,gdyż uwazał,że są solą w oku Rzeczpospolitej),tylko wybrańcem Bogem,który szczególnie upodobał nas*.Gdy Tenczyński skończył swe zdanie,zaczęli pod wzgórzem się zbierać wieśniacy.Po chwili doszedł do nich sołtys i sprintem ruszył,by powitać nowego "warownika".Mospanie,Florianie Tenczyński,przyjmij mój i wsi dar,ten chleb posolony,solą prosto z Wieliczki,i ten rulon mięsny**,wywodzący się od najlepszego wieprza.

Magnat spojrzał na niego z poczuciem urazy i rzekł wyraźnie zdenerwowanym tonem:

-Ekhm,sołtysie smoleński,mam w nosie twe prymitywne jedzenie!

Nie przyjechałem, tu,by jeść to jadło dla świń,lecz by zdobyć ten zameczek,który stoi odludkim na wzgórzu,tam.

-Na wszystkich świętych!-krzyknął z przerażenia Kombura.Ty zniszczyć nasz skarb?Paszoł won stąd!Wy,magnaty,oczekujecie od prostego ludu nie wiadomo,czego,a sami jecie buliony na swych stołach,a na dodatek liberum veto*** nie skąpicie!

Tenczyn powoli doznawał w środku furii:

-Jak to możliwe,że taki barbarzyńca obraża stan,do którego należę!?-powiedział sobie w duchu.Co przędzej,zarządził odwrót orszaku i ruszył w stronę miasta Krakusa.Wieśniacy,zaś ucieszeni,że choc warownia nie zamieszkała przez szlachcia,to zdobiąca chlubnie ich wioskę.

*nas-Tu Tenczyński chce zasugerować,że sarmaci są nietykalni i niemal święci

**rulon mięsny-kiełbasa

***liberum veto-z łac.wolne,nie pozwalam

Dura Lex,Sed Lex:Telehymnia

Ostatnio w ogóle brak mi inspiracji,jednakże naszło mnie natchnienie wczoraj wieczorem.Chciałbym wam zaprezentowac jeden z moich pierwszych wierszy,napisanych własnie wczoraj.Wracając,jeszcze do wiersza,może wam się nie spodobać:/

DURA LEX,SED LEX**:TELEHYMNIA

Oderwij się od mętnej codzienności,zagłęb się w mój świat

Mój świat to ciągła zmiana,gdzie klikiem magicznego pilota przenoszę się gdzie indziej,w lepszy już świat.Czego potrzebujesz?Śmierci?Wojny?Konfliktów w sejmie?

Spal księgi,spal swą najnowszą prozę i pocznij patrzeć w szklany,bezdenny ekran...Tak jak my wszycy...

Nie robiąc tego,co inni,jesteś innowiercą*.A jednak...

-To ty włączasz czarne pudło z szybą posrodku

-To ty uwielbiasz się malretować próżną rozrywką

-To ty wgłębiasz się w płytkę głębie,w której i tak nie zatoniesz

I cokolwiek tam jest,to tylko wasza wina...Oto prawo świata ziemskiego...Dura Lex,Sed Lex...

*Tu,z innowiercą,chodzi mi o człowieka mający niekonwencjonalne zainteresowania,nie podążający za powszechnie panującymi trendami i modami,mający inne poglądy niż "wszyscy"

**Dura Lex,Sed Lex-z łac. Twarde Prawo,ale Prawo

niedziela, 24 kwietnia 2005

Liczby i Języki

Ostatnimi czasami bardzo dużo czasu poświęcam starożytnym cyfrom...i językom.Jak na razie to wyuczyłem się na pamięć(umiem tylko narysować!:):słowiańskie(od 1 do 900,pomijając takie liczby jak np.26,cyfry lecą w systemie 10,20,30 etc.),majowskie(od 1 do 11),greckie(od 1 do 10),babilońskie(od 1 do 10),hinduskie(od 1 do 11) oraz uczę się j.hebrajskiego.Poniżej przedstawiam listę słówek,które nauczyłem się(chętnie bym zapisał je graficznie,ale się nie da):

Polin-Polska

Ejropa-Europa

Lechem-Chleb

Toldot-Historia(jako przedmiot szkolny)

Israel-Izrael(jako państwo)

Nacrut-Chrześcijańastwo

Sifrut-Literatura

Anglja-Anglia

Ragisz-Wrażliwy

Rakewet-Pociąg

Askola-Szkoła

Kwisz Mahir-Autostrada

Cajad-Myśliwy

Robot-Android,cyborg

Jam-Morze

Enosz-Człowiek

Maskil-Inteligentny

No,i to by było na tyle:)

czwartek, 14 kwietnia 2005

"Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?"

Ostatnimi czasami jest strasznie napalony:P na powieść "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?" autorstwa Philipa K. Dicka.Na razie szukałem ją w paru księgarniach w Gliwicach(Matras itp.),i niestety,bez skutku.Do poszukania tej książki zainspirował mnie film oparty na dziele P.K. Dicka,"Łowca Androidów" w reż.Ridleya Scotta z 1982 roku(role główne zagrali Harrison Ford i Rutger Hauer).Film jest przewspaniały!Zawsze,gdy czytam różne recenzje,opinie na temat tego filmu,oczywiście ,daję mu najwyższą notę.No po prostu,arcydzieło kina s-f!I ten wygląd futurystycznego Los Angeles...Zapiera dech w piersiach:)...Może niedługo na podstawie filmu jakies opowiadanko,ale boję się,że pan Dick pozwie mnie do sądu za łamanie praw autorskich;).Dobrze,skończmy z filmem i wróćmy do książki.O ile wiem,to w filmowej adaptacji utworu Dicka zapomniano o kilku wątkach,i to głównie mnie skoniło,aby dostać w swoje łapska książke.I to by było na tyle:):):)

poniedziałek, 11 kwietnia 2005

Philip K. Dick

Witam!Poszukuje pilnie stron(mogą być to tylko polskie i angielskie) na temat znanego,amerykańskiego pisarza książek s-f,Philipa K. Dicka.Jak znacie jakiś link,to bardzo prosiłbym was,abyście go wrzucili do komentarzy.Z góry baaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo dziękuję:):):)

niedziela, 3 kwietnia 2005

Odszedł wielki rodak:(

Wczoraj,2 kwietnia,o godz.21:37,wśród najbliższych przyjaciół i współpracowników,odszedł do domu Bożego papież Jan Paweł II,były metropolita krakowski,Karol Wojtyła.Na tym świecie przeżył 85 lat.Był jednym z najwybitniejszych Polaków,autorytem dla wielu chrześcijan,a nawet żydów i muzułmanów.Był pierwszym w dziejach papieżem,który był z pochodzenia Słowianinem.Był autorytetem nawet dla ateistów.Drugiego takiego Polaka długo,długo nie będzie...[']Pokój jego duszy...Amen...

piątek, 1 kwietnia 2005

Londyński Święty

Londyn,rok 2024.Wieżowce wystrzeliwują do góry niczym stalowe sekwoje,górująca nad stolicą Anglii,gdzie pokryte są bez liku.A samochody na ulicach,brudnych i zaniedbanych jak Brooklyn,ciągną jeden za drugim,tak,jakby się nawzajem ścigały.Wśród tłumu,śpieszącego się w sumie,donikąd,przechadzał się jegomość o ksywce Londyński Święty.Mogłoby się zdawać,że to pseudonim nadali mu ludzie,"wdzięczni" za jego dobroć i pomoc.Ten ktoś był jednak niezwykle sprytny i przebiegły.Zawsze działał tylko po stronie zła,które powszechnie nazywano dobrem(wszystko co złe,jest dobre!).Umiał każdego zrobić w bambuko,a później wmawiać człowiekowi,że zrobił dla niego dobrze.Jegomość,posiadający rysy pobożnego buddysty,a jednocześnie SS-mana,wszedł niezwykle delikatnym i cichym krokiem do jednego z gigamarketów(super- i hipermarketów już nie ma,wyszły z mody),"Middleton-Curran" przy Relay South Street,w dzielnicy Fulham.Londyński Święty,jako wiedząc,że ten gigamarket zaczyna potwornie podupadawgylądającej anorektycznie kobiety,która ongiś zachęcała do kupna towarówć na rzecz "Elstar GigaMarket Shop",który niedawno umieszczono w pustych pomieszczaniach Katedry Św.Pawła,która była pusta jak próżnia od wielu,wielu lat.Londyński Święty przechadzał się między "znikającymi" regałami.W jego pokręconym umyśle znów powstał plan,by unicestwić kolejnego potrzebującego,jakich wiele było w Londynie(niedługo metro to będzie bezpłatny hotel).Nagle,zza,wyglądającej kobiety,która ongiś zachęcała do kupna towarów,zauważył mahoniowe drzwi z wygrawerowanym,złotym napisem:PREZES NORMAN MOSES MIDDLETON-CURRAN.Zaczął szybko podążać ku drzwiom,następnie chwycił za posrebrzaną klamkę i wszedł do gabinetu,tak,jakby był członkiem grupy antyterrorystycznej i akurat mieli teraz akcję.Święty usiadł na pięknym,skórzanym krześle i zaczął mówić do prezesa spokojnym i stonowanym głósem.Oto ich dialog:

Londyński Święty:Widzę,panie Middleton,że pański gigamarket,upada tak szybko,jak piorun nagle spadający z czarnych chmur.Podejrzewam,zę mógłbym panu pomóc.

Pan Middleton:Widzę,że kolejnego kanciarza tu mamy.

L.Ś.:Czy wyglądam jak oszust,czyhający na pieniądze ludzkie,byle je tylko zagarnąć?

Pan Middleton:Czy pan jest tym "Londyńskim Świętym",o którym tak wiele słyszałem od innych person?

L.Ś.:Tak,to ja.We właśnej osobie.Gotowy pomagać potrzebującym ludziom.Tak,jak Matka Teresa z Kalkuty.

Pan Middleton:Coż za porówanie!

L.Ś.:Nie sugeruje mi pan,że mam wyjątkowo wysokie mniemanie własnej osoby?

Pan Middleton:Oczywiście,że sugeruję.Wiele chien,które tu przychodziły podobnież pomóc,mówili tak samo,posiadali piękną słowną angielszczyznę i mowę.Jesteś taki sam pan,jak oni!Kolejna osoba,chcąca mnie wykorzystać!Won mi z mego gabinetu,ty Londyński Świętoszku!

L.Ś.:Rób pan,jak chcesz!Nie wiesz pan,co tracisz!

Pan Middleton:A właśnie,że wiem!I się z tego faktu bardzo cieszę!

Święty wybiegł z gabinetu,jakby ducha zobaczył.Był wystraszony tym,że zdemaskowano jego prawdziwą osobowość.Święty wyszedł z gigamarketu i zaczął podąząć do niewiadomego celu(chyba do Hyde Park'u),prowadząć,że sobą,głośny niezrozumiały dla innych przechodniów,którzy przechadzali się wokół niego tam i owo,monolog.Czyżby brała go schizofrenia?

EPILOG:

Wkrótce wszyscy mieszkańcy Londynu odkryli prawdziwą tożasamość "Londyńskiego Świętego".Okazał się on zwykłym kłamcą i oszsutem.Jego prawdziwe imię brzmi Khelage Ghoren i jest z pochodzenia Hindusem.Za oszustwa,został skazany na 20 lat odsiadki w kryminale.Niestety,uciekł z więzienia kilka miesięcy po zapradnięciu wyroku.W ślad za nim poszły listy gończe,ale do tej pory nie odnalezinon go i nikt nie wie,gdzie on jest...

środa, 30 marca 2005

Raczej nie....

Niedawno napisałem apokryfę i doszedłem do wniosku,że jest ona zbyt słaby,aby umieścić ją tu,na blogu.Więc na razie,żadnej apokryfy raczej nie będzie.Ale napisałem kolejne opowiadanie z gatunku s-f i tym razem obiecuję,że ją tu umieszczę na pewno.Papa!

sobota, 19 marca 2005

Return To The Blog

Ho ho ho,jak ja już dawno nie pisałem nic na tym blogu.Ale dzisiaj piszę:).Jak na razie,trzeba będzie trochę poczekać z nowym opowiadaniem,ale obiecuję,że niedługo go tutaj wrzucę.Tym razem będzie to apokryfa.

niedziela, 20 lutego 2005

Prace

Może ktoś wie,jakie wydawnictwo przyjmuje prace s-f przez e--mail?Ktoś wie,niech się ze mną skontaktuje(e-mail:marcinmiros@op.pl)

niedziela, 13 lutego 2005

Zmiany

Dziś po raz pierwszy dokonałem zmian na blogu.Mimo wszystko,są to jednak kosmetyczne zabiegi;).Dodałem jeden link do baaaaaaardzo fajnego bloga i zmieniłem opcję,że teraz się będzie wyświetlać 4,a nie 3,jak do tej pory posty.Cześć!

sobota, 12 lutego 2005

Lazael i wizjoner Aramael

Pamiętasz,Lazaelu mój,kiedy Ziemia Obiecana była mlekiem i miodem płynącą krainą?Tak,z opowieści mego dziada-odpowiedział troskliwie do swej żony,Solei,Aramael.Teraz Bógh nas skarał,swe córy i syny,za co?Za poganizm pojedynczych Izraelitów?Zapewne-rzekła córka Lazaela,Elerea.Mogę się założyć o moje gospodarstwo,że Mojżesz i Hebrajczycy,którzy wraz z nim uciekli z Egiptu,cierpią i wstydzą się za nas.Ach,jak ja bardzo chciałbym wiedzieć o Hebrajczykach tego,co mi mój dziad i ojciec nie powiedzieli.Ojcze,w pobliskiej wiosce mieszka wróżbita-wizjoner,imieniem Arameal-rzekła,podekscytowana wypowiedziami swego ojca,Elerea.Pójdę i zobaczę,czy jest.Jak będzie,to zapłacę mu 50 szekli i poproszę go,aby przyszedł do nas-powiedziała córka Lazaela.No,dobrze,Elereo,idź i niech cię Bóg błogosławi.Po kilku godzinach Elerea szedła wraz z jakimś starcem.To był właśnie Aramael.Lazael zerwał się nagle z krzesła i podbiegł do Aramaela.Aramaelu,wejdź do naszego gospodarstwa,skromnego,jak chata pustelnika na pustyni Sin.Arameal wszedł do domu i zapytał się rodziny:Czego ode mnie oczekujecie?Wiadomości,co obecnie w Raju się dzieje,gdzie nasi przodkowie,w Niebie czy w Piekle-odpowiedziała Solea.Zono Lazaela,podaj mi piecyk z ogniem.Z kieszonki wyciągnął coś na kształt trawy.Zwinął go w rulonik,a następnie podpalił go.Wziął to do ust,a następnie począł bełkotać,a to coś o piekle,a to coś o Abrahamie i jego bratanku,Locie.Ale nie uzyskali informacji na temat,co się w Domu Boga dzieje.Okazało się,że Aramael to zwykły kanciarz.Lazael wyrzucił go z domu.Nie wierz nigdy wróżbitom i wizjonerom-powiedział sobie w duchu Lazael.Ojcze,już zas na polce pracować-usłyszał Lazael od swej córki.I poszedł wraz z nią pole orać.

niedziela, 6 lutego 2005

Odkrycie,Wielkie Odkrycie!

Ziemia,rok 2345.Mogłoby się zdawać,że Ziemianie podbili już prawie cały wszechświat.Wierutne bzdury!Od roku 2000 Amerykanie wysłali w kosmos sondę Luxor-48,by zbadała Pluton oraz jego towarzysza(księzyć),Charon.Rosjanie natomiast zbadali planetoidy pomiędzy Marsem a Saturnem.Ot,cały kosmos podbity!Ale na przestrzeni ponad 300 lat nastąpiła jedna,diametralna zmiana.Każdy kraj i krajeńko na Ziemi miało swoje Centrum Kosmiczne,skąd badali gwiazdy,mgławice,planety.Jeden z astonomów,pracującym w (tamtejszym) Centrum Kosmicznym,Wojciech Przemko-Soroka,zbudował prom kosmiczny H-44,na którym 10 astronautów(pojęcie dawno nieużywane) miało zbadać gakaltykę Zeta Reticuli,a przy okazji planetę Nibiru,którą odkryto tam w 1996 roku.W Krakowie,na ponad 1000-letnim Waweli zorganizowano casting,gdzie 10 wybranych ludzi,5 kobiet i 5 mężczyzn,miało polecieć w "nieznane".Przyszło bardzo wielu ludzi,ale zasady to zasady.Wybrane osoby(10) poleciały później odrzutowcem do Warszawy,na specjalne szkolenie.Po szkoleniu,trwającym kilka tygodni,pojechali do podwarszawskiego Nadarzyna i tam pożegnali się z Ziemia(czytaj:bliskim,inż.Ireneusz Kompilski zaprojektował specjalnie wieże do startów promów kosmicznych,zdecydował,że tam będę zbudowane w trybie przyśpieszonym tzn.w Nadarzynie).Po podróży trwającej 5 lat,dolecieli do Zeta Reticuli,no i oczywiście,do Nibiru.Wylądowali tam,i włos zjeżył im się na głowie.Mieszkańcy Nibiru,są tacy sami,jak my!Wszystkie cechy mają podobne do nas,do Ziemian.A ponieważ Nibiryjczycy(tak nazwał ich jeden z kosmonautów) są(byli) w stosunku do ludzi przyjaźni,a i życie jest tutaj wygodniejsze.bo i mają teleport,a i androidów,którzy im słuzą,dniem i nocą.Doszli do wniosku,że zostają na Nibiru.Ale kontakt z Ziemią im się nie urywał.Jak Polak(Polacy) chce(chcą),to potrafi(potrafią).

piątek, 4 lutego 2005

Skanów nie będzie!

Niestety,z problemów technicznych mojej drukarki SKANÓW RĘKOPISÓW NIE BĘDZIE!!!Na razie...Aha,jeszcze jedno.Niektóre linki będę umieszczane także na tym blogu.

Polska w Kosmosie,czyli podbijamy wszechświat!

Warszawa,stolica Polski,rok 2056,16 styczeń.Gdzie się nie spojrzy,widać wszędzie neonowe światła i ludzi ubranych w ubrania z lateksu,śpieszących się w sumie do nikąd.Oczywiście,zachowały się ubrania z poliesteru i nylonu sprzed ponad 50 lat."Dzisiejsza" młodzież nimi tak szpanuje,jak za niepamiętnych czasów chwalili,kto lepiej włada mieczem-powiedział jeden z mieszkańców stolicy Polski,staruszek,urodzony w latach 80-tych XX wieku w okolicach miasta Warsa i Sawy.Dziś 16 sycznia,jest niezwykły dzień dla Polaków.Robotnicy z "Exol-Budu" rozpoczynają budowę Centrum Lotów i Badań Kosmicznych na Okęciu,tam gdzie jest(było) lotnisko.Także dzisiaj zapoznałem się dokładnie z planem budowy.Tam gdzie są jeszcze hangary "Cargo",będą umieszczone zbiorniki z ciekłym helem i wodorem.Jeden z pasów startowych(ten najdłuższy)będzie służył jako droga dojazdowa do budynku C.L.B.K.(to w skrócie Centrum Lotów i Badań Kosmicznych).Jako budynek C.L.B.K posłuży terminal(hehe,toć wymyślili!)-opowiadał z wyraźną dumą staruszek.Staruszek ni stąd,ni z owąd począł wspominać młodzieńcze lata.Wtedy wydawało mu się,że świat za 50 lat będzie wyglądał tak jak niczym z filmu "Piąty Element".Samochody będę latały,a nie jeździły po ziemi.I co najważniejsze,będziemy mieli stały kontakt z obcą cywilizacją z przestrzeni kosmicznej.Niestety,tak się nie stało.Samochody nadal poddają się siłom grawitacji(choć konstrukcja,zarówno wewnętrzna,i zewnętrzna,trochę się zmieniła).A kontaktu z obcą rasą nie nawiązaliśmy żadnego.Może się kiedy uda-powiedział w duch do siebie staruszek).No,dobrze,dobrze,wróć,Dawidzie(imię staruszka).Powiedział do niego jego rówieśnik,Tomasz.Widzisz,Tomaszu,widzisz,jaki Piękny jest Hotel Marriott z daleka?Widzę,widzę-powiedział wyraźnie znużony Tomasz.Nasz rówieśnik,a się trzyma lepiej od nas-powiedział z drwiącym uśmiechem Dawid.Tomasz nic nie odpowiedział.Siedział i zaczął patrzeć w stronę Lotniska Okęcie.W swojej wyobraźni miał już wizję,jak to wszystko będzie wyglądać.Ej,Tomaszu,choć już.Spóźnimy się na otwarcie budowy-dobrze,już idę,cholewa!Teraz ciągle jedna myśl jest w mojej głowie.Jaka?-spytał się Tomasz.To,czy będziemy taką potęgą kosmiczną jak USA...albo nasi bracia ze Wschodu-Rosjanie.

P.S.Jeżeli ktoś chciałby mieć skan rękopisu opowiadania,niech wysyła do mnie e-maila'a.Czas wysłania może wynosić jeden dzień,a czasami kilka.Wszystko to zależy od wielu czynników.

czwartek, 3 lutego 2005

Polska w roku 2056

Witajcie!Niedługo zaprezentuje wam moje jedno z pierwszych opowiadań s-f pt."Polska w kosmosie,czyli podbijamy wszechświat!".Akcja się będzie działa,jak wskazuje tytuł,w  Polsce,w roku 2056.Ale wszystkiego dowiecie się wkrótce...

sobota, 29 stycznia 2005

Fantasy czy s-f?

Chciałbym przeprowadzić taką miniankietą,mianowice dotyczącą książek fantasy & science-fiction,a chodzi o to,co wolicie...Pytanie poniżej

 

Jaką wolisz literaturę:fantasy czy sci-fi?

a)fantasy

b)s-f

Swoje wybory wpisujcie w komentarzach,i przy okazji,jakbyście mogli,to wpisujci e swoich faworytów tj.swoje ulubione książki.Takimi moimi ulubionymi powieściami z zakresu literatury fantastycznej są "Solaris" S.Lema,"Katar" tegoż samego autora oraz "Hyperion" Dan'a Simmons'a i "Kroniki Marsjańskie" Ray'a Bradbury'ego.Czekam!

czwartek, 27 stycznia 2005

Quo Vadis,domine?

Chciałbym wam opowiedzieć o wrażeniach z czytania tejże powieści,czyli "Quo Vadis" H.Sienkiewicza.Na początku sądziłem,że nie będzie to zbyt ciekawa książka(opowiada ona o chrześcijaństwie i starożytnym Rzymie,za tym drugim nie przepadam za bardzo).A jednak!Myliłem się,i to grubo.Powieść jest bardzo ciekawa.Zawiera mnóstwo wątków(historyczny,romantyczny,trochę sensacji i można tak rzec kryminału).Ech,resztę powiem później...Albo i nie...

wtorek, 25 stycznia 2005

Koniec ferii i coś jeszcze

Załuję strasznie,że ferie się już kończą,no ale wszystko ma swój początek i niestety,swój koniec.Chciałnbym jeszcze o jednej takiej maleńkiej sprawie napisać.Jeżeli kogoś interesuje starożytność,to podaje takiej osobie/osobom mój nr GG:9071147

Odpowiedź

Blog o Starożytnych Czasach będzie dalej działać.Jednak...

niedziela, 23 stycznia 2005

Usunąć czy nie usunąć?Oto jest pytanie

Być może zauważyliście,że na moim drugim blogu(adres w linkach) coraz rzadziej witam.Właśnie zastanawiam się nad jego usunięciem...Odpowiedź przyjdzie niedługo...

niedziela, 16 stycznia 2005

Ferie,ferie...

I tak oto,14 stycznia 2005 roku o godz.12:25 rozpoczęły się ferie(for me:P).Zajrzyjcie sobie na stronę http://www.astronomia.pl .To strona dla pasjonatów astronomii.Przy okazji wpisujcie do komentów inne linki do stron związane z astronomią.

czwartek, 13 stycznia 2005

['] dla ofiar 14 stycznia 1993 roku

Dziś jest dość szczególna data.Otóż dzisiaj 11 rocznica zatonięcia promu Jana Heweliusza,który zatonął 14 stycznia 1993 roku na Bałtyku.Zginęłó wówczas 55 osób.Pokój ofiarom['].

wtorek, 11 stycznia 2005

INTRO

Witam gorąco wszystkich na moim blogu!!!Na tym blogu nie będzie nic o historii,będzie coś o innych moich zainteresowaniach.O tym się dowiecie wkrótce.Aha,jeszcze jedno.Wszystkie linki będę umieszczane na moim drugim(odsyłacz w dziale Linki)