piątek, 31 grudnia 2010

"Noworomantycy: Wyrafinowanie dla mas?"

Czy mam zamiar poruszać ten dziwny temat? Czemu dziwny? Dla wielu moich rówieśników, ale i zapewne osób starszych urodzonych pod koniec lat 70-tych i w latach 80-tych ten temat nic nie mówi. Być może wywoła to skojarzenia z Adamem Mickiewiczem, Juliusz Słowackimi i innymi XIX-wiecznymi osobistościami polskiej i światowej literatury. Nie chodzi tu o mianowicie o lekcję języka polskiego czy wykład z historii literatury, ale o inspirację. O inspiracji, którą prawie zawsze czerpię z muzyki, określanej pojęciem niezmiernie szerokim, jakim jest „pop”, pod który podciągnąć można całość muzyki elektronicznej, rockowej, nie wykluczając do pewnego stopnia metalu, muzyki klasycznej i operowej oraz poezji śpiewanej. Styl „new romantic” powstały w Wielkej Brytanii ok. 1977 roku to już dziś „pop” - dlaczego? Proste teksty(???), łączenie brzmień syntezatorów z gitarą elektryczną i  "basem", perkusją elektroniczną? Można dyskutować, ale zawojował on niemały kawałek kuli ziemskiej. Wsłuchując się w takie utwory jak „Fade to grey” Visage czy „Sleepwalk” Ultravox niemalże z sekundy na sekundę zacząłem pisać wiersze. Paradoksalnie nie była to liryka miłosna, lecz filozoficzno-refleksyjna. Może inaczej odczytałem założenia wykonawców, może utwory „new romantic” były faktycznie przeznaczone jedynie do dyskotek. Jednak słuchając dzisiejszych przebojów dyskotekowych tj. od lat 90-tych po dziś dzień i porównując to z „new romantic”, praktycznie nie ma co prowadzić dysputy co do oddziaływania na człowieka. Tamte utwory, tamte teledyski nie były naznaczone erotyką i wulgarnością, jeśli tak, są to tylko rodzynki totalnie bez znaczenia. Nie piszę, że dzisiejsze disco to chłam. Muzycznie jest w porządku, ale gdyby pominąć linię tekstową i pozostawić w "spokoju" linię instrumentalną, byłoby nieźle, acz z mojego subiektywnego punktu widzenia i tak by wiele brakowało. Pewnie dlatego, że jestem zakochany po uszy w starych, analogowych syntezatorach, a ta miłość potrafi być zła. A co do innych stylów muzycznych, mnie inspirujących: na pewno jeszcze moge zaliczyć grupę VNV Nation z Anglii, „dzięki” której napisałem, specjalnie zadedykowany dwóm utworom, jeden z albumu „Judgement” - „Prelude”; a drugi z płyty „Of faith, power and glory” - „Where there is light”. Już od samego słuchania tych dwóch niezwykłych utworów można zatonąć w morzu spokoju, wszystkiej jasności i relaksu. Ta metafora może być śmieszna, sztuczna, niedorzeczna, ale tu chyba mam pisać o tym, co czuję, a nie myśleć nad odpowiednim doborem słów, zdań i innych takich bzdur w wiersz u i (u)tworach wierszopodobnych(bynajmniej nie ten quasifelieton). Oczywistym wydaje się, że inspirować mogą nas wykonawcy piosenki poetyckiej i wyrafinowanej muzyki elektronicznej, mam tu na myśli głównie nurt „new age”, w którym „siedzą” Enya, Jean-Michel Jarre czy Vangelis. To, że popmuzyka może również to zrobić, na pewno też. Ale pierwsze, co pewnie sobie pomyśli artysta i nie tylko - czy napisać paszkwil czy może ociekającą sarkazmem i ironią satyrę? Sądzę, że tak jest najczęściej. To, że można nas zainspirować do napisania wiersza z kręgu liryki relfeksyjno-filozoficznej oraz miłosnej, zaś ten wiersz wydaje się poważny i naprawdę zmusza się do zadumania, refleksji, przemyślenia. I wcale tu nie dotyczy rozważań nad kiczem, powtarzalnośćią, jednostajnością, jednolitością w tej tzw. „popkulturze”, ale może poruszać coś o wiele głębszego, zarówno melancholijne pytania o sens człowieka i świata, jak i próbę zrozumienia wszystkiego dookoła nas za pomocą logiki i rozumu. Może też nas skłonić... I tu już sobie dobierzcie cokolwiek, a zobaczycie, że ten „kicz” może być nadal inspirujący.

niedziela, 26 grudnia 2010

"W niezaznanym stanie świadomości"


O chodnik się rozbić

I odbić się

We krwi się toczyć

Przez miasta i przez wsie

Turnie łyse i wzgórza lesiste

W bólu nieetycznym

Zwiedzić gniewne i radosne stadiony

Nowe i stare zabytki

Poznać obyczaje i układy doczesne

Oderwać się od popędów nie-za-hamowanych

Wzlecieć ponad subtelne duchy Naukowca i Mnicha

W niezaznanym stanie świadomości

Przebić powłokę Wszechświata

Zagryźć Piekło i Niebo

Choć linczuję i uniebosłowiam smutek, melancholię

Nie zasztyletuję myśli

Demonicznie i anielsko kroczące ścieżkami nie-obliczalnymi

czwartek, 21 października 2010

"Tak, to tam"

Wciąż czuć możesz zapach gruzu

I gruzu zasmakować

Czerwona i nieboskłonowa barwa zniknęła - niedawno, już dawno

Przy gliwickiej ulicy poległego w 1905 roku

Teren zabarwi stal i beton - na czerwono i niebiesko

A tamtejszy krzyk

Usłyszycie w zdziczałych rejonach.

wtorek, 17 sierpnia 2010

"Re-Protest Song"

Reanarchizacja

Refaszyzacja

Rekomunizacja

Renazyfikacja

Super-Reprywatyzacja

Hiper-Rekolektywizacja

Krzyczmy! Skandujmy!

Ale nie masz zależności

Ale nie masz nonkonformizmu

W obiektywnych barwach przeżyjesz swoje przeżycia

Podyskutujmy...

środa, 16 czerwca 2010

"Piosenka o sile i wierze"

Znów przepędzono mnie,

Ten świat wydaje się taki dziwny,

Nie mogę znaleźć miejsca na tym świecie,

Nie mogę znaleźć miejsca na tym świecie,

Znów odbijam się od pustych ścian,

Których echo jest odrażające, odrażające

Czuję się taki sam, bez nikogo, bez niczego,

Nadzieja, siła i wiara oswobodzi mnie,

Silna jak hartowana stal,

Pięść zacisnę, przejdę przez to,

Będę silny i wierny,

Jak górski pies.

wtorek, 15 czerwca 2010

"Zdrajcy. Niemcy A.D. 1925"

Akt I. Fabryka.

Umysłowa domena futurystów

Ludzkie słońce bucha swym diabelskim żarem

A pośród żaru ukryci pracownicy:

Helmut i Rainer

Potu nie mogą szczędzić

Z potu powstanie stal

Z potu powstanie rewolucja

Lecz przyjaźni Helmuta i Rainera rozerwać ta kobieta nie może

Akt II. Naziści i komuniści.

Na ulicach Niemiec dwa huragany

Niszczą w potocznym znaczeniu normalne życie

Niech brunatne koszule splamią się krwią synów Marksa i Lenina!

Niech czerwone koszule mają drogi upadku Hitlera!

Brunatny Helmut idzie w szeregach Hitlera bojówki

I walczy o supremację aryjskiej rasy

I o dobry jej byt diamentowy.

Kroczy robotniczy butem Rainer

Niesie dumnie flagę-symbol

On jest przyczyną i skutkiem czerwonej fali

Żrącą swym kwasem nędzników wiary i pieniądza.

Akt III. Bojówkarze.

Daleko, na pełnym wzburzonym morzu

Wojna się między dwoma statkami rozpoczęła

Pałki, kamienie, buty wojskowe

Helmut i Rainer przyjaźnią wymuskani

Magiczne osłabły przed przeznaczeniem

I zabił Rainera nożem z napisem "Mój honor to wierność"

A i poległo parę, dla nas anonimowych.

Akt IV. Co jest na horyzoncie?

Helmut błąka się w swym raju

Z Rainerem rozmawia wśród nas

Lecz czy to metafizyka?

Lecz czy to prawda absolutna?

poniedziałek, 14 czerwca 2010

"Omnisłońce"

Już pod wieczór, gdy zapragnie wszystko zaintonować refleksję niemroczną i niejasną

Słońce oblewa swym blaskiem antropoprzyrodę i naturalny bieg czasu

Żywej i martwej natury

Po co uciekać od żywotu

A nieść dalej swój stalowy krzyż na plecach

Słońce goni i tych

Co sługami są swych demonów czarnych i różowych.

wtorek, 8 czerwca 2010

"Skazany na marzycielstwo"

Nie dziś mi powiedzieli,

 Że bogowie doczesnego świata zlustrują każdego

Na mym marzeniu stary pył osiądzie

Surrealistycznie wciągnie mnie w romantyzm

Co to za wiadomość!

Byłem racjonalistą - jestem romantykiem!

Czy usta plugawe w mózgu formowały kłamstwo?

I nadszedł czerwiec A.D. 2010

Wśród jak mi znanych metarajów ogród właściwy znajdę,

By powrócić do dawnej, niebieskookiej dziewczyny ciemnowłosej,

Gdzie nieśmiale znajdowałem u niej jej i moje pragnienia

Narcystyczne, może altruistyczne

W świat będzie mi znowu wyruszyć

Na spotkanie z nią,

A może i wreszcie prawdziwym, aż tak prawdziwym marzeniem,

Dlaczego marzymy!?

Tabula rasa - gdzież ona jest!?

Ona była ciałem, a dzikim cieniem się okazała przede mną

Czymże będziemy wobec świata

Ja będę wieczną, uniwersalną melancholią.

czwartek, 20 maja 2010

"Fraszka dla tych, co pragną"

Dryfujące marzenia po ściekach dekadencji

 

Oddalają się z okrutnym wiatrem do mórz kresowych

 

Zbudowaliśmy ojczyznę

 

Wielki kosmopolityczny zamek

 

Gdzie nawet Ja i Ty wiedzą pozytywną nagrodzą

 

Liście opadły – czyżby to kroki bladolicej jesieni!?

 

Nie, tak jest co rok różnoraki

 

A egzystencje żywych i nieżywych potrwają jeszcze chwilę

 

Ale skąd się dowiemy, ile ten moment  gościć u nas będzie.

 

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

"Piosenka z dedykacją dla patriotów"

Nie wpychajcie nas do mrocznych dolin niepewności

Gdzież w dzisiejszej Europie nasze jedyne raje

Nie biję Murzynów, Żydów toleruję

Są tacy, co ich nie lubię

Ale szowinistą na nowo zostanę

Nie jestem pobożnym katolikiem, nie słucham Radia Maryja

Ani TV Trwam nie oglądam

Kocham tą Polskę, bo tu się narodziłem

Poznałem dobrych ludzi i tych złych

Anarchistów, komunistów, liberałów i patriotów

Rasistów, neonazistów i wielbicieli statolatrii*

Ale musicie to wiedzieć

Takich się boimy, wiecie sami dlaczego

Nie tych pierwszych, tych drugich

Może i jednostki, ale

Takich się boimy

Nie odbierajcie Polski Polakom, Rumunom Rumunii, Szwedom Szwecji

Bo są tam tacy, gdzie swojego miejsca nie widzą gdzie indziej

Nawet pracy na Zachodzie się brzydzę

Bo tam nie mój teren(ale to my też jesteśmy Zachodem)

Gdzież w dzisiejszej Europie nasze jedyne raje

Nie odbierajcie mi tego, co kocham

Bo można zostawić to i cieszyć się tego widokiem

A złych wszędzie znajdziemy...



*"statolatria" - kult państwa, obecny wśród faszystów oraz neofaszystów.

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

"Haiku historyczne"

Nieumarły w mojej głowie kusi mnie

Bym powiadał filozoficznie jak prawie każdy z nas

Że historia ciągle trwa, lecz tylko subiektywnie.


czwartek, 1 kwietnia 2010

"(Zły) kibic V: Modlitwa o śpiew"

Wczoraj, już jako 20-letni mężczyzna, bo tak chyba siebie mogę nazwać, pierwszy raz na żywo ujrzałem kadrę. I to nie były nasze futbolowe "Orły", lecz szczypiornistki, walczące o to, by zagrać na europejskim czempionacie. I jak dziewczyny z rosyjskimi siostrami zaczęły pięknie, to i tak wygrać musiały mistrzynie świata. Było 8:1, skończyło 26:35 na korzyść tych, co państwo uznają niektórzy już za kraj azjatycki(sic!). Mecz sportowo stał na niezłym poziomie, ale po 30-40 minutach Rosjanki totalnie zdominowały nasze piłkarki ręczne i w efekcie jest przegrana. Na uznanie zasługuje trener Rosjanek, Jewgienij Trefiłow, który zagrzewał swoje zawodniczki w powiedzmy, heroldowy sposób. Swoją drogą, mógł chodzić po naszych polskich ulicach i reklamować jakieś kosmetyki czy firmy udzielające kredytów, bo na pewno wszystkich by zagłuszył swoim tubalnym głosem. A kibicowsko? Ręcę opadają! Jednak potwierdza się opinia, którą czytałem w felietonie z "To My Kibice!" - mecze kadry to festiwal pikników. I to jest bezsprzecznie racja! Tym naszym Polakom w ogóle nie chciało się dopingować, a jak już dopingowali, to zagrzewał ich mierny spiker, w kółko powtarzający te same śpiewki-przyśpiewki( z czego jedna to było tylko klaskanie). Czy tym kibicom zależało na tym, by wygrać ten mecz, by liczyć się o awans? Miałem wrażenie, że przyjechali tam tylko po to, by zjeść wspaniałą polską kiełbasę i popić to naszymi gorzkimi, zyciodajnymi i energetycznymi nektarami. Kilkakrotnie angażowałem się w to, co dzieje się na parkiecie, parę razy zdarzyło mi się wrzasnąć coś mocnego, ale i zachęcającego(wiadomo, dla kogo). Dosłownie jednostki okazywały to, że Polki mają to wygrać. A inni to się tylko tępo patrzyli, ciągle się zastanawiając, jak do tego doszło, że Polki nie dają z siebie już nic, bo pokonać reprezentację Rosji. Tak jak już pisałem, nie było źle, ale może trochę odpuściły, a może rosyjskie dziewczyny przeszły do kontrataku, by uśpić polską czujność. Szczerze Wam powiem, marzy mi się nie tylko grupa ultras na piłce nożnej, takowa już zresztą istnieje, co mnie niezmiernie cieszy, ale żeby była też na szczypiorniaku, żużlu, siatkówce. Wlejmy trochę kolorytu i zapału nie tylko na "bali", ale też w innych dyscyplinach, by czynić je niezapomnianymi i do której wraca się z łezką w oku. Ja i tak ten mecz, ten pierwszy meczy repry na żywo, zapamiętam do końca życia. Co tam, że wtedy masa pikników opanowała halę MORiS w Chorzowie 31 marca 2010 A.D. o godz. 18:00...

wtorek, 16 marca 2010

(Zły) kibic IV: Weekend w kolorze spalin"

Niestety, wypad do Rybnika na żużel nie udał się. Można było się tego spodziewać, bo śnieg niemiłosiernie pruszył, jakby chciał złośliwie zaznaczyć, że wiosna jest dopiero w Chinach i idzie do nas na piechotę. Piast znowu nie uzyskał kompletu punktów z konfrontacją z gościami-gospodarzami meczu, Odrą Wodzisław Śl. Przez to na dzisiejszy dzień witamy się z KSG i GieKSą w Unibet 1. lidze. Brzmi to trochę jak horror, ale rzeczywistośc potrafi być bardziej zadziwiająca niż fikcja; to chyba jest przysłowie Anglików. Ten weekend wspaniały, co nam minął, zelektryzował polskich fanów motosportów - KMWTW. No ok, ci, co interesują się stricte budowaniem kondycji ciała, a zwłaszcza ostrym i wyjątkowo regularnym ćwiczeniem beercepsu przed meczem Primera Division, Bundesligi, albo jak ktoś jest megahardkorem, to naszej Orange Ekstraklasy. W niedzielę odbyły się ważne wyścigi: najpierw to debiut Łukasza Giermaziaka i Roberta Lukasa w zawodach Porsche Supercup, które są swoistym preludium GP Formuły 1. Ci debiutanci należą do równie debiutanckiego zespołu, przełomowego zespołu - Verva Racing Team. Przełomowy? Tak, przełomowy, bo to pierwszy polski team w ogólnoświatowych wyścigach torowych. I cóz, mnie jako fanatykowi sportów motorowych, nic nie pozostaje, jak gorąci ich dopingować i jakimś magicznym sposobem sprawić, aby nasze "Orły" odniosły wielki sukces w Porsche Supercup. Tak na marginesie dodam, że Porsche 911 do dziś pozostaje jednym z moich ulubionych wozów, obok Wartburga 1.3, Fiata Regaty, Fiata 125p tudzież FSO 1500, czy też większość meroli. Niemniej jednak należy poświęcić też dużo uwagi Robertowi Kubicy, który obok Witalija Pietrowa z Rosji są pierwszymi, słowiańskimi kierowcami F1. I na dodatek startują w tym samym team'ie, oby nie przepili wyścigów. W pierwszym GP zespół Reanult wypadł średnio, bardzo średnio - Robert na 11. miejscu, zaś Witalij na 21. Muszę wyrazić dużą nadzieję, że GP Australii spowoduje wizytę pierwszych punktów w Renault. I cóż, nie mam już zadnego pomysłu, co dalej by tu pisać, więc dzięki za poświęcenie kilku minutom mojemu felietonowi i czekajcie na kolejny! Narazie!

sobota, 6 marca 2010

"(Zły) kibic III: Tylko emocje! Rzecz o meczu KS Jastrzębski Węgiel - AZS Częstochowa

 

Dziś wyruszyłem na mecz PlusLigi do Jastrzębia-Zdrój. Pojechałem tam z siostrą i jej koleżanką. No cóż, oczekiwaliśmy my wszyscy znakomitego spotkania drużyn, walczące o brąz lub że tak się wyrażę bardziej „fajnie”, II vice-mistrzostwo Polski. Rzecz jasna, zrobiło się w miejscowym, osiedlowym sklepie zakupy, ruszyliśmy na halę, i tam oglądaliśmy sobie trening młodzików, potem wyszli potrenować Częstochowianie, aby na końcu zobaczyć obecnego zdobywcę Pucharu Polski. O kim piszę, to zapewne wszyscy miłośnicy piłki przerzucanej przez siatkę wiedzą, czyli KS Jastrzębski Węgiel Jastrzębie Zdrój. Wielu ludzi mówi, że to jedna wielka wieś na południowych rubieżach Górnego Śląska, tymczasem ludzi oprócz piłki siatkowej mogą sobie wybrać jeszcze futbol lub hokej na lodzie. To jest wieś? Niech lepiej ci, zamieszkujący konurbację śląską czy w jakieś miejscowości leżąco w jej bezpośredniej bliskości, czy oferują taką sportową, atrakcyjną mnogość? No zastanówmy się nad tym, tymczasem kontynuujmy tekst dotyczący dzisiejszego meczu. Nie wiem, czy muszę coś opisywać ze względu na aspekt sportowy, gdyż lepiej prawdopodobnie zrobi to Polsat Sport czy inne media. No może troszkę przekażę, jednakże bardzo, bardzo ogólnikowo. 1. set, wygrany przez Jastrzębian był widowiskowo dość nudny, bo tylko słyszałem "monofoniczny" doping fanów jastrzębskiej drużyny, mimo to, aktywnie w nim uczestniczyłem. W końcu nastąpił 2. set, i w połowie tego setu przybyli kibice AZS-u Częstochowa. Kibice? Ja wolałbym użycie określenia „ultrasi”. Dlaczego? Bo wtedy widowisko zmieniło się diametralnie. Gdy oni weszli, myślałem, że hala się rozwali pod naporem ich fanatycznego śpiewu i odfrunie do ciepłych krajów przez ich machające flagi. Całe szczęście, do katastrofy budowlanej nie doszło. Muszę to napisać wprost, byłem nimi zachwycony. Wzorowi ultrasi! Cały czas jechali z dopingiem, i częstokroć nas przekrzykiwali(było z 50-60 AZS-owców). A wszystko było to tym spowodowane, że był tam sam młody potencjał. Niestety, młyn drużyny z Jastrzębia-Zdrój to emeryci i ludzie ok. 40-50 lat, trochę dzieci i młodzieży. Coś tam śpiewają, coś tam krzyczą, na pewno to przekazuje jakąś wartość i wspomaga naszych siatkarzy. Mimo tego, brak mi żywiołu, spontanu. Mi, młodemu człowiekowi, który lada chwila zacznie 20. wiosnę, zdecydowanie brakuje, ale to zapewne nie będzie czynnikiem, dzięki któremu wyprę się tej drużyny. Mimo perfekcyjnych śpiewów AZS-u przegrali oni 1:3. Kto wie, może za późno przybyli, a może chłodny dzień nie służył AZS-owi. Niemniej jednak doszło do dwóch incydentów, i proszę jakkolwiek nie wykorzystywać tego jako oręża w walce z kibicami drużyny z Częstochowy, bo nie chcę ich deprecjonować. Pierwszy jest związany z postacią Pawła Abramowa, naszego siatkarza z Rosji, który otrzymał MVP(ang. Most Valuable Player – Najbardziej wartościowy gracz); został wtedy wygwizdany przez częstochowskich fanów. To spodowało zepsucie dobrych nastrojów wśród Jastrzębian i doszło zaraz do drugiego incydentu, i tak niegroźnego w skutku, więc słowo „incydent” mógłby posłużyć nawet jako przykład demonizacji. Doszło do wyzwisk, paru szarpnięć, ale wszystko się rozeszło po kościach i ostatcznie skończyło się na wymianie słownych przyjemności na hali, jak i przed. Swoją drogą, ci z AZS-u musieli być sfrustrowani tym, że dawali z siebie wszystko, a ich idole przegrali, bynajmniej nie w tragikomicznym stylu. Dobrze, że się wszyscy opanowali, bo lepiej nie myśleć, co mogłoby być później. Może w klubowej TV, na serwisach jak YouTube czy Dailymotion pojawią się filmiki z tego meczu, ale nie widziałem, by ktoś kręcił kamerą prócz Polsatu Sport. Dodam, że przed najazdem AZS-owców była jakaś para z AZS-u, ale siedzieli cicho jak mysz pod miotłą i zaczęli się odzywać, jak wpakowała się na halę reszta ekipy. Nie, na pewno nie zapomnę tego meczu, bo emocje były ogromne, a smak zwycięstwa jakże słodki.

 

Teraz pozostaje mi zaliczyć I semestr na studiach, ale nie obędzie się bez sportu, oj nie, gdyż w niedzielę za tydzień wyjeżdżam na żużel do Rybnika, gdzie RKM ROW rozegra sparing z ŻKS-em Ostrovią Ostrów Wlkp., która niefortunnie spadła do najniższej ligi czarnego sportu w tym nadwiślańskim kraju, europejskim sercu. A 31. marca jadę na mecz eliminacyjny do Mistrzostw Europy w piłce ręcznej kobiet do hali MORiS w Chorzowie, gdzie Polki zagrają z Rosjankami - czołowymi szczypiornistkami świata. No pewnie, że się nie mogę doczekać tego meczu. To będzie mój pierwszy mecz na kadrze. A później może się uda wyjazd do Spodka na siatkarski mecz Polska-Niemcy. Czas pokaże, oby na moją korzyść. I obym zobaczył kiedyś piłkarzy, bez względu na to, co inni o ich twierdzą.

 

P.S. Oczywiście, nie zapominam o mojej kochanej "Piastunce", na pewno odwiedzę parę razy z ich okazji stadion, może w Wodzisławiu, może w Gliwicach, może gdzie indziej.

poniedziałek, 22 lutego 2010

"Kwaśne deszcze"



Nazwaliście mnie wewnętrzno-zewnętrznie SS-manem


Zawsze obdarowany wiankiem perfumów, twardą mordą i krótkimi włosami


Nie jestem artystą bezładnym, co tylko tolerancję ma w poważaniu


Jestem gotowy do walki w szeregach, za wszystko i za wszystkich


Niech i wam "Amen" będzie.


Tak,kocham sport.


Tak,kocham walkę.


Tak,kocham spełnione sny futurystów.


Nie jestem zielonym, co pospolitość chroni.


Nie jestem lewy, co tolerancję ma tylko w poważaniu.


Nie jestem prawy, zawsze gotowy do walki w szeregach,


Za wszystko, za wszystkich.


A niechaj i skałą-centrystą nie będę,


Co pozostaje nie wiadomym.


A niechaj i hipisem, i buntownikiem nie będę


Albowiem nie dla mnie naiwne wierzenia.


To moje.


Patriota.


Kochanek muzycznych łąk.


Wierzący w sport.


Polityczny słaby ateista.


Wierzący w ład, harmonię, spokojne życie – życie stadionowe.


"Tak!Szpaner!" - powie kumpel.


"Nie!Nie-Szpaner" – powiem ja.


sobota, 20 lutego 2010

poniedziałek, 25 stycznia 2010

"Ludzie"


Nie rozpatruj, moja droga:


"A cóż Ci złego uczynili Cyganie?"


"A cóż Ci złego uczynili anarchiści?"


"A cóż Ci złego uczynili akademiccy mentorzy?"


Nie przystoi to powiadać


Nie wiedzą ludzie, że w doły się wpedzają,


Gdzie widzą wszystkich w swoistej jedności.


I co zrobić mogę?


Że jedną ręką tamtą lornetkę odkładamy,


A drugą bierzemy kolejną.

środa, 13 stycznia 2010

"(Zły) kibic" II

  Skończyłem poprzedni felieton na piosenkach, śpiewanych przez kibiców. I nie wiem, czy coś jeszcze napiszę w tej sprawie. Chyba czas przejść do opraw. Częstokroć wiele ludzi nawet nie wiedzą nic o meczowych oprawach, może widzieli oprawę z Serie A, Primera Division czy jakiejkolwiek ligi południowoamerykańskiej, ale jeśli chodzi o naszą nie-poczciwą ligę - człowieku, zapomnij o tym! Zwykle gros osób nie jest świadom tego, że Polska to największa scena ultras w Europie Środkowej. Chóralne pieśni, zagrzewające skandowanie, kolorowe sektorówki, kartoniady, kontrowersyjne racowiska - to wszystko, co można zobaczyć na polskich meczach, i nie tylko meczach piłki nożnej, ale też na żużlu, siatkówce, koszykówce i hokeju na lodzie. W tej kwestii muszę napisać: nie wiecie, jak ja się czuję dumny, kiedy słyszę, że Polacy mogą uczynić z meczu nie tylko efektowną zadymą, o której wiadomo w ogólnopolskich mediach już po kilku minutach od jej rozpoczęcia. Mogą uczynić efektowną oprawę, o której dowiaduję się dopiero z "To My Kibice!" lub z witryn internetowych o klubach lub(częściej) fanklubach. I zastanówcie się teraz: Co lepiej promować - hools czy ultras? Kogo tolerować i szanować, a kogo ganić(może względnie ganić)?

  Moim skrajnym skromnym zdaniem, stawiajmy na ultrasów, bo tylko oni są jeszcze w stanie nadać żywszego koloru naszemu futbolowi, który jest skorumpowany, chciwy i wiecznie podminowany. Nie obawiajcie się ultrasów - oni nie są wandalami, degeneratami czy (broń Boże!) osobami z sadystycznymi skłonnościami. To ludzie, kochający piękną stronę sportu, kochających okazywać i "przetwarzać" pozytywną energię. I wreszcie, last but not least, to uzależnia jak kokaina, od pierwszego razu!

niedziela, 10 stycznia 2010

"(Zły) kibic"


Jak postrzegają kibiców, wiadomo. Przez pryzmat lat 90', kiedy to chuligani niepodzielnie panowali na stadionach. Dziś, zdaje się, że te czasy minęły. Fani A.D. 2010 –  policja bardziej radykalna, kibice zwróceni w stronę ultras, nie ruchu hooligans, A społeczeństwo polskie jak się do tego ustosunkowuje? Wcześniej napisałem "zdaje się, że te czasy minęły". Jeśli zatem mówimy o tym w kontekście naszego społeczeństwa, niestety,chyba nic się nie zmieniło. Tacy ludzie jak ja, którzy uwielbiają i wspierają kluby, którym kibicują, są nadal potencjalnymi mordercami czy wandalami. Czasami lepiej nie przyznawać się, że kibicuje się Legii Warszawa, Lechowi Poznań czy Polonii Bytom. Nie. Nie względnu na to, że ktoś może rozpocząć krótką i konkretną, acz nie raz jeden krwawą oraz pasjonującą dla fanów sportów walki dyskusję. Można powiedzieć, że kocha się Juve,Bayern, Arsenal czy Celtic Glasgow, wtedy Ty, drogi miłośniku sportu, może w Polsce nie będziesz już pod czujnym okiemczyhających na każdy "zły" krok kibica. Bo wkońcu chyba tyle nie masz szmalu, by jeździć co tydzień lub częściej do Szkocji czy Niemiec, chyba, że robisz tam jako"gastarbeiter" lub operator szaletów publicznych. To pewnie możesz na to sobie pozwolić. Ale cóż. Brak już tej atmosfery, i nie wspominam już tu o hoolsach, lecz to, że futbol przypomina baseball, czyli priorytet to piknik. Idzie nażreć się,napoić, tylko siedzi i jest bierny, i nic go nie obchodzi, aby dopingować "swoich kochanych zawodników". Lecz i tak to nic go nie obchodzi, czy wygra, przegra lub zaliczy remis. Gdzie zaangażowanie? Dlaczego policja niszczy zarówno hoolsów, jak i ultrasów? Wrzuca ich do jednego worka? Policja i społeczeństwo musi sobie uświadomić, że ten lub ta, co chodzi w szaliku drużyny,którą kocha, nie jest od razu szatańskim pomiotem. Okazuje tylko przywiązanie do drużyny. I złe to jest, że krzyczy! Krzyczy i nawołuje do bezecnych zbrodni! A kibic tylko śpiewa, o czym? O tym,że jest przywiązany do drużyny.

sobota, 2 stycznia 2010

"Polecanka" 14

Wkraczając w drugą dekadę XXI wieku, chcę Wam zaprezentować kilkanaście stereotypów, które ponoć panują w Polsce, i większość z nich paradoksalnie okazuje się być prawdziwa myśli . Obok znajduje się link do tych stereotypów: http://img50.imageshack.us/img50/4694/ideomt1.gif