czwartek, 19 marca 2020

"Trudny charakter smarkuli zwanej ideą"

Idea po barkach ci skacze, twój kręgosłup w defekty pcha

Bolą cię przez nią mięśnie, dzięki którymi budujesz dla niej złoty tron

Łamie ci kości, a ty poprzez jej oddech scalasz swe kości znów w hardą jedność

Bolą cię oczy, gdy poprzez jej widok patrzysz na zatwardziały i niedwuznaczny świat, gdzie chcesz wznieść swoje miasto nowej nadziei

Twym dłoniom, chcącym wprowadzić na salony nowy cud, raz po razie razy bolesne sprzedaje

Leczy ty widzisz w niej słodycz, której fałszywe imię to gorycz

Niech ci się szczęści w tym związku, co raz thrillerem jest, a raz komedią, raz splendorem, a raz niepohamowanym wstydem i grandą

Bo może kiedy na wieczność z ideą zamieszkasz w raju zwanym spełnieniem.

"Ty, odwieczny boże... II"

Krew ożywiała twe posągi i figury, twe ołtarze i święte gaje, bo znaki na niebie w barbarzyńskim czasie wykrzywiały drogi naszych przodków

Z treści ich ciał jak księgę czytano twoje wyroki i twoje prawo, bo znaki na niebie w barbarzyńskim czasie wykrzywiały drogi naszych przodków

Dziś znak nieba to Airbus i Jakowlew, barbarzyński czas przyodziany w inny strój i inną maskę, swój głos moduluje i filtruje, już nie ma twej krwi, twych ofiar w pożarze świata

Twe słowo ześlij mi, odwieczny boże, czy twa krew jak stała, bystra rzeka była, czy twe ofiary w płomieniach wytchnienia nie znały?

Bo ówczesny miecz i włócznia, jak te znaki na niebie w barbarzyńskim czasie, wykrzywiały drogi naszych przodków

Cóż za zahartowana, kamienna kopuła ochroniła ludzki byt – czy to Jerozolima, czy strumienie świętego rozumu wreszcie zalały Ziemię, z ich wód poczęła pić armia dusz ludzkich?

Lecz barbarzyński czas wciąż puka do naszych drzwi, jego ohydną woń czujemy w progach naszych domostw

Zatem odwieczny boże, co wciąż ożywia twe posągi i figury, czy nadal czytamy treść ciał?

niedziela, 1 marca 2020

"Wiaro, świetle i rozkoszy życia"

Dla "Forsaken(Vocal Version)" VNV Nation



W nowym słońcu mój stalowy pancerz topi się i miesza się z ziemią, do mych nozdrzy nie dociera już jego hartujący zapach

W słodkiej wierze chcę zobaczyć mój kres, który jak stare, chore drzewo ściął strach, a jego zwłoki zostały spopielone przez „brave new world”

Czy zapłacę za słodką wiarę mym krwawiącym ciałem?

Czy zapłacę za słodką wiarę mym pogubionym umysłem?

Na śmiertelnej krawędzi nowego dnia umiera mojego ego, bo tam ono krzyczy i szlocha za nowym hartem ducha, lecz jego głos niknie niczym mgła rozwiana dłońmi południowej damy

Chcę zobaczyć mój kres, bo tam z bezmiarem cierpliwości oczekuje na mnie „brave new world” - jasny lub ciemny, gorący lub zimny, bez dziejów mojej szorstkiej cielesności.