poniedziałek, 19 października 2020

"Zniszczony pomnik idei"

Ze smacznego słowa znów musi się narodzić oszpecone ciało

By nasze oczy z ludzkimi granicami zobaczyły, że miliony idei to zwykłe, bezkształtne słowa

A nie poezja sięgająca boskiego tronu.

"High-tech"

 Dla „One Love, One Pain” SynthAttack


Laboratorium, fabryka, biuro – ukrócony oddech życia

Biletomat, ekran, autostrada – pochłonięci śmiertelnie przez ich dźwięki, przez ich światło, przez ich szum

Ze szczytów niebios swój sygnał zwycięski nadaje teleelektrom, płacimy jemu kontrybucję, bez przymusu zmusił nas do podpisania techpaktu 

Lecz każdy zamek ma w swym ciele lodowate przestrzenie, a one oślepiły nasze oczy złączone z narodami.

"Cyberpunk II"

Cóż za żywoty elektroniczne wiodą drogami immersyjności 

Jakież to komputery rozprawiają o filozofii, polityce i religii XXI wieku

A znak słoneczny zmaga się z trzema prędkimi strzałami

Żołnierze Wisznu i Allaha chwalebne flagi dharmy i szahady rozdzierają

Tęcza u swego tronu podnóżka chce osi zgniłej ofiarę

Ci, co ostatniego objawienia słowa ujrzeli, przepych ich słodyczy usłyszeli

Między tymi słowami taki telegram w swym dalekopisie zawarli: "Dhimmi, per capita, rigor mortis"

Podążamy za pieśniami władzy ludu, maszyny to nasi lokaje, komputery to nasi kelnerzy

To jednak z naszych ciał płynie krew wciąż tak samo czerwona, to jednak instynkt wciąż rozum dyskryminuje, to jednak ból naszych ciał wciąż pulsuje w nas

A telebim krwi czerwonej nie zatamuje, telebim instynktu za swe przestępstwa nie poprowadzi do celi pokuty, telebim będzie wciąż obojętny wobec bólu naszych ciał.

sobota, 10 października 2020

"Mój religijny psalm w konwencji disco w rytmie polo"

 Ona ciebie częstowała, ciebie wyrolowała

Twój sens zabrała, jak chciała, oje*ała

Wierzysz w moc agnozy, wpędziła cię religia między wiary głuchej pędzące wozy

Einstein nie ma dowodów na bogi, czasem sobie do lustra śpiewam, że są jak w tętnicach tłuszczu złogi

Czasem tęsknię za Absolutem, czasem za wszelkiego Stwórcą płaczę, ale czas częściej mi powiada, że to artykuły dziennikarskie kacze

Wierzę w moc agnozy, ale no tak, dla wiercy to królestwo ogłupiałej kozy

Wierzę w muzykę, wierzę w fantastykę, nie w religijną politykę, nie w ekonomiczną ekwilibrystykę

Dla wiary zmarłem, jestem wiedzy i dzieła cyrkowym karłem

Ona ciebie częstowała, ciebie wyrolowała

Twój życia wektor zabrała, jak chciała, oje*ała.

"Pocztówka znad psychoaktywnego morza"

 Etanol tak lekko przenosi w zgromadzenia łąk malowanych

Nie pędzi jak świetlne smugi niczym u kuzynki kokainy, nie miękną obrazy świata, wyostrzone uśmiechem, jak u przyjaciółki marihuany

Lecz pamiętaj, miodowy smakoszu, piwny koneserze, win prowansalskich i morawskich miłośniku, co enoteki klasy zero i klasy pośledniej mijasz wśród miejskiego harmideru

Lecz pamiętaj, przyjacielu wyzwolonej z alkoholowego gejzeru euforii

Etanol tak mocno uderza twą głową o skały odkupienia, a ty radujesz się, boś boskie wołanie paranoiczne usłyszał, boś Utopii ulice i domy nadziei z koszmaru ujrzał.

"Szum miasta ich imiona rozsiewa"

 Z nocną ścianą zjednoczeni jej drapieżnicy

Księżyc, co wiarę i poezję rozbudza, zachmurzają drapieżnicy swoimi obliczami, swoimi myślami i swoimi czynami

Ich religią prosta moc bez kultury, ich rytuałem nóż, pięść i noga, ich ofiarą łup zbrodniczy

Drapieżnicy żyją wojaczką, w której celem żywot ubezwłasnowolniony miłością krzywą do obcego orszaku

Bum! Ciach! Chlast!” - oto aje ich Koranu, oto wersety ich Biblii

Noc to kochanka drapieżników, znają oni jej wartość, ona zna ich grzechy i karmę

Z nocną ścianą zjednoczeni jej drapieżnicy

A ich imiona wyryte na księżycu, co maskuje drapieżników rękę chciwą, słowo mierne i wobec zdobyczy bierne, karate, judo i aikido do ognia wyrzucające kodeksy prawne

A szum miasta ich imiona rozsiewa: Męt, Zbir, Zakapior, Awanturnik.