Minęły lata, za oknem szobiszowickiego bloku wciąż tańczą cztery pory roku, letarg zimy przeplatany z wesołym latem, jesienny dziwnosmutek z wiosennym odrodzeniem
Gdy sunę gdzieś za sensem istnienia Mariacką w Katowicach i Zwycięstwa w Gliwicach, samotność w tłumie sunie za mną i ran przydaje
Przesiedlam swą duszą, w duszy byłem i na Krymie i w Maroku, i na Islandii i w Argentynie
Tańcowała we mnie radość śródziemnomorska i melancholia północnych stron
Lecz radość uleciała szybko poza Ziemię, na Ziemię kosmiczne prądy zesłały melancholię, zwaną samotnością w tłumie
Dotknąłem twej twarzy, a dotykałem zimnej ściany w pokoju, dotknąłem twych łez, zrodzonych z nieznanego mi źródła, a dotykałem kroplę deszczu jesiennego
Gonię za istnieniem, którego nie widzę, gonię za słowami, których nie słyszę
Motorem mym miłość, paliwem mi pragnienie – kiedyś śmierć poda mi rękę, i zwolnię swój szalony bieg, może kiedyś spotkam swe istnienie i słowa je opisujące
Istnieniem jesteś nieznana ty, słowem je opisującym jesteś niepoznana ty – ty, która zaspokoisz mój głód kochania, nieznana ty, która pokona mą chwiejność, ty, która nie umrzesz we mnie, ty, na którą czekać będę na starej drodze życia i wstąpię z tobą na nową drogę życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz