środa, 13 lutego 2019

"Ty, odwieczny boże..."

Me serce obleczone w żałobne łzy, oślepione parzącym ogniem twych ksiąg

Oślepione tymi, co spożywają ciało i krew, oślepione tymi, co twym stworzeniom w świątyni Salomona ułożyli całopalne stosy, oślepione tymi, co hołdy proroczemu miastu wierne składać mają

Czemuś ludzi tych samych znaków wysyłasz pod mordercze kamienie jak wulkan kipiące twym gniewem?

Czemuś ludziom tych samych znaków pod twym bożym tronem nie zgotował mieszkań, o których twój syn mawiał, że ich są miriady w twej krainie życia?

Czemuś ludziom Diany, Manat, Peruna, Medeine, Amaterasu, Kali, Posejdona i Freyi zamknął twą monumentalną bramę do twych ogrodów ducha, w ognistą otchłani toń bez czasu i przestrzeni wysyłasz ich w złości?

Rozbiłeś lustro, w którym dostrzegałem ciebie i aurę mej mocnej wiary w twoje przywództwo

W mej księdze życia nie zapisane moją krwią tobie me uwielbienie, nie zapisany moimi sławieniem hymn wschodni, lecz lamentacja, która jest cykutą dla ust mojej duszy

W mej księdze życia zapisana tęsknota głośno szlochająca za Panteonem i Partenonem, za Arkoną i Uppsalą

Oto ja, przed twym imperium prawdziwy, oto ja, owieczka, która podążyła z twych niebiańskich pastwisk starą doliną

W starej dolinie źródło mojej wiary, w starej dolinie dawny czas moją teraźniejszością.

wtorek, 5 lutego 2019

"Dieselsteampunk"

Z kominami fabrycznymi kroczę ku niebiosom, z kominami fabrycznymi przebijemy niebiosa i będziemy kroczyć ku galaktycznym świadomościom

Mym kadzidłem spaliny z silnika Diesla, mym kadzidłem para z chłodni kominowych oraz praprzodków zwanych lokomobilami, dym węglowy z domowego pieca

Auta, motocykle, pociągi i tramwaje świszczą i piszczą, hałas z ich motorów symfonią Wagnera, symfonią Beethovena

Lecz miasto Diesla i Watta przyprószone czarną szadzą jak białym, najczystszym śniegiem, brud przemysłowy zapisany w kronikach pod imieniem żeńskim: „wszechobecność”

Murowane sześciany, betonowe prostopadłościany, z industrialną duszą romboedry – one wszystkie świątyniami współczesnych dusz, one niczym kościół jasnogórski i rezydencja wawelska

Czarna, przemysłowa burza z Londynu, Wiednia, Kijowa i Rygi nadchodzi, grzmoty słychać wszędzie jej elektryczne, w deszcz odziana ciężka woda jak jedwabną tkaniną, i spływa zgrabnie po maszynach parowych i spalinowych, bliźniacza ludzkiemu potowi

Z turbinami i generatorami kroczę ku niebiosom, ku niebiosom kroczę z zeschłymi liśćmi opadłymi na ulicy i zapachem regionów przemysłowych

Choć maszyny plastyczne mają kształty, na długie wieki my zakochani w nich, liryką, epiką i dramatem będzie im chwała, będzie im sława

Lecz czy takie tłuste lata nie przerwie wychudzona śmierć?