poniedziałek, 1 czerwca 2009

"451 stopni Fahrenheita" Ray'a Bradbury'ego - rozważanie raczej nie na temat

Czytając już tą znamienitą powieść science-fiction, odnoszę wrażenie, że ten świat literacki powoli zaczyna odzwierciedlać naszą współczesną rzeczywistość. Dziś dąży się do jednoznaczności, do podziału "czarne-białe", nawet ośmielę się napisać, do identyczności. Na co komu jednostka, która przekonuje o rozwoju wyobraźni, wrażliwości, empatii dzięki literaturze, skoro dzisiejszy świat potrzebuje ekonomistów, zarządców baz danych, dokładnego określenia wszystkiego, co się da - pisząc o tym, mam tu na myśli biurokrację. Niektórzy sądzą, że ona w Polsce istnieje. Sam osobiście nie wiem, co przelać na papier w tej kwestii, może dlatego, że z urzędami mam sporadycznie do czynienia. Ale odnoszę wrażenie, że cała dokumentacja, potrzebna dla WKU, jest potrzebna - to od niej zależy, jak ocenią nas jako wojowników bijących się w imię naszej ojczyzny, jak kto woli to uściślić, może być to Polska, może być to UE lub NATO, jak ktoś żyje jeszcze XIX-wiecznymi ideami romantyków, może sobie ochraniać całą Słowiańszczyznę przed zalewem tandety, braku odpowiedzialności, propagowaniem ateizmu i innych modern-ideałów, co reprezentuje ze sobą tzw. "Zachód"(nie myślcie, że będę drugim Dostojewskim). Zresztą, i tak z 70-80% młodych ludzi, którzy dostali wezwani, by stawić się przed WKU, odsyłana jest do rezerwy, co mam nadzieję, że zostanie ona już zlikwidowano de facto definitywnie. Cóż, muszę powiedzieć, że obietnica "likwidacji ochotników" wciąż jeszcze żyje w Polsce. Czas najwyższy, by uśmiercić ją i wykonać "likwidację ochotników" i wysłać zaproszenia dla "profesjonalistów" i "speców".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz