Mam już 27 lat, i jestem tylko chaotycznym zbiorem pyłu bezforemnego
Kiedyś z kosmosu przyniosłem tak wiele słońc, które stały się teraz supernową, w niej jedynie gorące światła wspomnień z nastoletnich lat
W dniach dalekich, do których nigdy już nie dojdziesz, ma tęsknota z nimi na zawsze tam pozostanie, za nostalgią będę zawsze pół kroku
Czy pamiętasz Gliwice, kiedy światła stroboskopów tańczyły nad tryneckim lotniskiem?
Gdy z muzyką wziąłem wieczysty ślub, ona mym sojusznikiem na drodze życia, ona niczym Arka Przymierza, które jest dowodem tego aktu
Był czas, gdy mogłem sięgnąć odległych gwiazd i planet z tą jedyną, one teraz jak Avakuma, zniknęły na złość memu nieszczęsnemu szczęściu
Za rękę dzisiaj trzyma mnie wiatr, fabryczny dym, a niebo jest szare, nawet, gdy błękitne
Zbyt wiele melancholijnej goryczy mnie zabiło, dziś ona to ja, nie uciekam bezsilny przed nią
Był czas, gdy istniały anioły, demonów ze świecą było mi szukać
Był czas, gdy z aniołami z daleka widziałem Aman
To był czas mego życia, piękna ulotnego, które dane mi tylko już przeżyć w alternatywnej rzeczywistości...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz