poniedziałek, 13 września 2021

"Ty, odwieczny boże... IV"

 Znoju puste odkrywki pozostawiam za sobą jak nostalgiczne dni młodości

Za którymi bóstwa tęsknoty wciąż gonią bez zimnego, acz sprawiedliwego biczu racjonalizmu

Oto świat, w którym poezja to Samotna Góra, czyż spojrzą na nią niziny Amanu i Śródziemia?

Znoju puste odkrywki wędrują, błądzą jak z leśnych ostępów bard po pustyni

Co w tej kopalni wydobędę - węgiel brunatny, rudę złota, cynk i ołów zaklęty w trujący minerał, czysty piasek, który i on niesie bez grzechu pożytek, ale artystycznego stylu w sobie nie ma?

Ku błękitnemu pejzażowi nieba spoglądam bez krzepy uczuć, co on ziemi trudnej w uprawie objawi?

Ucieczka w podróżowanie mym niespokojnym marzeniem, lecz żadnej urokliwej przystani nie odnajdę

Bo ty, odwieczny boże, ciężki oddech egzystencjalnego trudu umysłu we mnie tchnąłeś

Tak jak ty, na swym płótnie namalowałeś błękitów i zieleni odcienie życia

Co w tej kopalni z twardych, krasnoludzkich ramion wydobędę - futuryzm, romantyzm, sentymentalizm, a może pozytywizm?

Ty, odwieczny boże, wyznaczasz szlaki dla jednych w Beskid Żywiecki, dla innych w Tatry

Oto świat, w którym żadna noc ani mgła nie nikną od krzyku światła dziennego

Czy mam pozwolić wojownikom marazmu zdobyć to w Andach położone Macchu Picchu, by wzmocnić pijackie przyśpiewki przemijania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz